Category Archives: Świadectwa

Świadectwo Darka

Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus

 

Od jakiegoś czasu cierpiałem na depresję która bardzo mi dokuczała w codzienności. Kiedy wróciłem z Rekolekcji Ewangelizacyjnych odnowy, które odbyły się w lipcu 2012 r. w jarosławskim opactwie, nadal codziennie zażywałem dwie tabletki antydepresyjne (rano i wieczorem), lecz ich działanie zaczęło się dynamicznie zmieniać, skutki uboczne wystąpiły w postaci senności (w ciągu dnia musiałem kilka razy po prostu się zdrzemnąć niezależnie od tego gdzie byłem, najczęściej w samochodzie),braku percepcji, braku snu przerywanego dolegliwymi podrażnieniami nerwów nóg, cierpnięcie kończyn, dzień zamienił się w koszmar.

Po dwóch tygodniach takiego funkcjonowania odstawiałem tabletki i z przerażeniem oczekiwałem kiedy znowu mnie depresja położy na ziemi (5 dni bez leku powoduje upadek na zdrowiu). Jednak z dnia na dzień mój stan się poprawiał, trwając w modlitwie prosiłem Boga o pomoc i zdrowie będąc świadomym, że to co mnie codziennie spotyka negatywnego i bolesnego pomaga mi.

Dzisiaj minęło od chwili kiedy odstawiłem całkowicie tabletki 2 miesiące. Czuję się bardzo dobrze, wstaję wczesnym rankiem i przez cały dzień nie potrzebuję nawet kawy, której kiedyś wypijałem nawet 4 w ciągu dnia, aby móc funkcjonować, doktor który mi pomagał (leczył) podczas wizyty kontrolnej potwierdził, że nie potrzebuję już tabletek.
Od roku nie pominąłem ani jednego nabożeństwa o uzdrowienie i wolnienie w Opactwie. Dzień zaczynam o modlitwy i czytania Pisma Świętego (nie potrafię inaczej), bardzo wiele czerpię z świętego tekstu który daje mi siłę na cały dzień. Tak jak nadmieniłem w poprzednim mailu, wiele przeciwności mnie spotyka, w bytowaniu ziemskim czuję się jakoś odtrącony przez innych, widzę wiele negatywnych działań innych osób skierowanych przeciwko mnie, ale staram się tylko z tego wyciągać wnioski. Najważniejsze jest dla mnie w tym to, iż mam siły to przyjmować, podnosić się, iść dalej, a wszytko to w przekonaniu i wierze, że tak ma być, że mój krzyż przybliża mnie do Jezusa, nasza komunia jest coraz bardziej wartościowa.
Zdaje sobie sprawę z tego, że jeszcze wiele i nawet bardzo wiele się podzieje i to w krótkim okresie czasu, ale nie boję się tego, bo wiem, że mam Przyjaciela i na ile mogę staram się
w tym przekonaniu utwierdzać każdego dnia.

 

Darek

Świadectwo Eweliny

Objawy choroby zaczęłam mieć w lipcu 2011 roku, zaczęłam krwawić… mniej więcej tydzień czasu, później niecały miesiąc przerwy i kolejne tygodniowe krwawienia i tak cyklicznie. Do tego dochodziło duże osłabienie organizmu, do takiego stopnia, że w momentach krwawienia nie miałam siły wstawać. W grudniu z wycięczenia trafiłam na pogotowie. Tam skierowali mnie na badania… w między czasie przestawałam jeść…nie przyjmowałam jedzenia bo kończyło się to bólem. Wyniki badań wyszły złe było widać, że mam przekrwione jelita… skierowali mnie do kolejnych  lekarzy…a lekarze od kolejnych lekarzy…nie chciano mnie leczyć… tłumacząc, że nie widzą co mi jest, a jestem zbyt młoda, żeby podawać mi sterydy….w końcu trafiłam do klinki… wtedy miałam już bóle brzucha i prawie nic nie jadałam …lekarz, który w końcu zgodził się mnie leczyć zaostrzył mi jeszcze bardziej dietę i skierował na kolejne badania… te wyszły gorzej niż poprzednie…zaczęto podejrzewać mi chorobe Leśniowskiego – Crohna albo chłonniak, gdyż zrobił mi się 4 mm guzek na jelitach. Lekarz, konsultował się z profesorami w klinice i nadal nie wiedzieli co mi jest. Powiedział mi szczerze, że nie zna przyczyny mojej choroby i nie wie jak ma mnie leczyć. łapiąc się czegokolwiek podłączył mi leki, zaznaczając, że nie wie czy to cokolwiek mi da. Był czerwiec 2012  roku, byłam wykończona nie tyle fizycznie co psychicznie, załamałam się do takiego stopnia, że cały maj i czerwiec nie mogłam spać.

Moja rodzina, znajomi zaczęli się modlić o uzdrowienie… ja długo nie potrafiłam… bardzo chciałam być zdrowa ale nie potrafiłam oddać tego Panu Jezusowi…pod koniec czerwca miałam już serdecznie dość, nie chciało mi się żyć ( ja taka pełni życia dziewczyna), modliłam się, żeby Pan Jezus mnie zabrał, mówiłam mu, że nie mam siły, że nie widzę sensu życia, że to wszystko mnie przerasta…przepłakałam kolejny dzień z bezsilności… położyłam się na łóżku i zaczęłam się modlić nic nie mówiąc, zaczęłam być przy Panu Jezusie tak po prostu… a On mówi do mnie, z taką ogromną miłością-Córeczko… kochana moja, osobie chorej i cierpiącej się usługuje i daje dużo więcej miłości niż osobie zdrowej, skoro wy choć źli jesteście, jesteście w stanie tak robić, to co dopiero Ja, który jestem samym dobrem. Chce  się Tobą opiekować i dawać więcej miłości, bo jesteś chora i cierpiąca, chce Ci usługiwać i ciągle przy Tobie być, szczególnie w każdym cierpieniu. A ja się na to zgodziłam, całą sobą, ciałem ,rozumem,  duszą, sercem… poczułam pokój i zasnęłam. I to był dla mnie moment przełomowy… tak jakbym w końcu oddała tą chorobę Panu Jezusowi.

Pewnie głupio to zabrzmi ale ja z dnia na dzień czułam się lepiej, czułam ,że wracają mi siły… przestawałam mieć objawy choroby… zaczynałam próbować jeść i nic mi po tym nie było, nic nie bolało… ale tu wkraczał mój racjonalizm, który nie pozwalał mi uwierzyć.  Czułam, że jestem zdrowa, usłyszałam, że jestem uzdrawiana na jednej z niedzielnych Mszy Św. ale nie pozwalałam sobie w to uwierzyć… tłumacząc sobie to psychiką , że to mój wymysł itd. To wszystko działo się szybko… mama zabrała mnie w lipcu na modlitwę o uzdrowienie… byłam na tej modlitwie ale nie modliłam się ani przez sekundę o uzdrowienie… pod koniec tej modlitwy Ksiądz mówi ,że jest tu osoba, która choruje na jelita, że lekarze są bezsilni, że przyjmuje leki, które jej nie pomagają i że nie przyszła modlić się w tej intencji i na koniec oczywiście zdanie, że jestem zdrowa. Ja wiedziałam, że to ja… nawet nie próbowałam bronić się swoim racjonalizmem zaczęłam się śmiać i pół żartem mówię do Pana Jezusa „ dlaczego tak publicznie, nie mogłeś mi powiedzieć osobiście”. Słowa tego Księdza były mi potrzebne, chodź wtedy dziwiłam się, że Pan Jezus w taki sposób mnie uzdrawia. W sierpniu pojechałam na kolejne badania, w których napisano, że „nie znaleziono, zmian mogących odpowiadać zmianom zapalnym jelit” , mimo, że wiedziałam już wcześniej, że byłam zdrowa to popłakałam się jak dostałam te wyniki, wiedziałam, że to cud (mimo, że nie lubię tego słowa).  We wrześniu pojechałam do lekarza z tymi wynikami, który powiedział mi „mam dla Pani dobrą wiadomość nie ma Pani Crohna, nie ma Pani zapalenia jelit yyyy ogólnie nie ma Pani chorych jelit”. Amen.

I tak oto Pan Jezus uzdrawia nawet racjonalistów, którzy muszą mieć wszystko czarno na białym i wszystko wytłumaczone. Zna mnie… wiedział, że musi mi to udowodnić kilka razy:) Pan Jezus jest dobry!

 

Ewelina

Świadectwo Marty

Mam na imię Marta. Na nabożeństwa do tutejszego kościoła przyjeżdżam od kilku lat. Chciałam podzielić się łaską, którą trzymałam podczas nabożeństwa. 18 września 2008 r. zaginął mój syn, a 26.04.2009 r. został odnaleziony. Ostatnio ból po stracie syna zaczął ponownie powracać. Zacząło wracać pytanie: dlaczego? Na nabożeństwie w marcu otrzymałam słowa poznania: „jest tutaj matka, która nie może pogodzić się ze śmiercią syna. Matka Boża Bolesna zabiera twój ból, przyjmij, że twój syn po prostu śpi. Od tego momentu nie odczuwam bólu patrząc na zdjęcia trójki moich dzieci w pokoju gościnnym, patrzę tak jakby nic się nie stało. Otrzymałam prezent urodzinowy od Matki Bożej, bo Ona najlepiej wie, co znaczy ból. Maryjo, dziękuję Ci za to.

Świadectwo 17.08.2012 Polańczyk

Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus. „Dałeś mi życie, zdolności i zdrowie, dałeś mi łaskę że jestem przy Tobie. Czemu, ach czemu mój Panie i Boże jeszcze tak mało wciąż kocham Cię!”

Dziękuję Ci Matko Pięknej Miłości za łaskę uzdrowienia, którą otrzymałam dnia 17 czerwca 2012 w Łopience. Na modlitwie usłyszałam słowa skierowane do mnie ks. Marek. Powiedział: „teraz zostaje uzdrowiona kobieta, która została zraniona przez koleżanki
w pracy i przełożoną, Inie może im przebaczyć. Teraz, jeśli otworzy swoje serce na miłosierdzie Boże zostanie uzdrowiona”.

Podczas tych słów gorąco się modliłam, gdy usłyszałam te słowa wiedziałam, że są skierowane do mnie, że to ja nie mogę przebaczyć, chociaż wiele razy chciałam się wyzwolić od tego żalu, który nosiłam w swoim sercu; i zaczęłam bardzo płakać. Płaczu nie mogłam zatrzymać, to były łzy radości, bo bardzo długo nie mogłam przebaczyć, bo zostałam niewinnie oskarżona. Z tego też powodu miałam kłopoty ze snem, nie mogłam usnąć bez tabletek, a trwało to ponad 2 lata. Nigdy nie zapomnę tej dat, 17.06.2012. Bóg wyzwolił moje serce od zranień i żalu. Jak przyjechałam do domu, bardzo dobrze się czułam, trudno określić ten stan lekkości. Zniknęły nerwy, stałam się spokojna, wszystko minęło. Wierzę gorąco, że zostałam uzdrowiona. Nie wierzyłam, ze mogę usnąć bez tabletek. Pojechałam za miesiąc, 17 lipca do Polańczyka i modliłam się o sen do 3.00 w nocy. Maryja również mi pomogła. Dzisiaj nie mam problemu z zasypianiem i śpię już miesiąc bez tabletek. Dziękuję Ci Matko Pięknej Miłości, za spokój duszy i dobry sen i za to, że na nowo uzdrowiłaś relację w pracy. Póki będę żyła będę się modliła za osoby duchowne, kapłanów, siostry zakonne, misjonarki
i misjonarzy oraz wszystkich, którzy tworzą Wspólnotę odnowy w Duchu Świętym. Z darem modlitwy, z całego serca wdzięczna czcicielka Matki Pięknej Miłości

Nina

Świadectwo

            Będąc na Mszy św. Z modlitwą o uzdrowienie w Polańczyku 17 lipca 2012 r., usłyszałam słowa poznania, które dotyczyły mnie, ponieważ ja posiadam gazety „Wróżka”. Gazety te są „poukładane” w dwóch kartonach i przygotowane do wyniesienia. 30 lat temu czytałam to czasopismo i tak sobie leży w kącie. Po słowach poznania zostały wyniesione do kontenera na makulaturę.

Dziękuję Ci Panie, że nieustannie mnie oczyszczasz z przeszkód w drodze do Ciebie. Panie, Ty ciągle prostujesz moją drogę do Ciebie. Dziękuję Bogu i ogromnie jestem wdzięczna za posługę Mszy św. Z modlitwą o uzdrowienie i uwolnienie na terenie Bieszczad – w Polańczyku. Dziękuję za Wspólnotę z Jarosławia, która z tak daleka przyjeżdża z prawą muzyczną.

 

Nina

1 8 9 10 11