Na chwałę Miłosierdzia Bożego!

 

Pragnę podzielić się swoim świadectwem, aby uwielbić Miłosierdzie Boże i podziękować Bogu za łaski jakich udzielił mi podczas rekolekcji we Wspólnocie Miłości Miłosiernej.

Byłam jak kobieta z ewangelicznej przypowieści, pochylona przez ducha niemocy i w żaden sposób nie mogąca się wyprostować.

Jezus zobaczył ją, przywołał do siebie i rzekł: „Niewiasto jesteś wolna od swej niemocy”. I położył na nią ręce.    ( Łk.13,10-17)

Miłosierny Bóg położył na mnie swoje ręce podczas modlitwy wstawienniczej Wspólnoty Miłości Miłosiernej. Powiedział: „Dziecko, otwieram twoje serce”. I pootwierał wszystkie kłódki, kłódeczki.. zerwał pęta niewoli, wszelkie łańcuchy, które sprawiały, że byłam zamknięta jak w grobie… Nagle zrozumiałam, że łono mojej mamy, w którym się poczęłam, było dla mnie „grobem” i to doświadczenie „grobu” niosłam w sobie przez całe swoje życie.

Miłosierny Bóg „wyprowadził mnie” z tego grobu, w którym żyłam, z ciemności
w której byłam. Jezus obmył mnie Swoją Przenajświętszą Krwią i cała należę do Niego. Nie muszę się już bać… Zrozumiałam sercem, że On oddał za mnie Swoje życie, abym ja mogła żyć… żyć prawdziwie, w wolności dziecka Bożego.

Jezus dotknął moich uszu które były zamknięte na Jego Słowo i otworzył je mówiąc: „Effata”.

I usłyszałam Jego głos…

Otrzymałam wielką łaskę – dokonało się moje uzdrowienie i uwolnienie.

Uzdrowienie mojej kobiecości i seksualności, uzdrowienie moich uczuć i emocjonalności, uzdrowienie moich zmysłów i zmysłowości, uwolnienie od wszelkich zranień i złych wspomnień. Zobaczyłam siebie oczami Jezusa i zrozumiałam, że On tak bardzo mnie kocha, że jestem Jego umiłowanym dzieckiem….

Jak marnotrawny syn wracający do Ojca odnalazł w Jego oczach wielką miłość i odkrył, że dla Ojca zawsze był synem i był kochany, tak i ja doświadczyłam z jak wielką miłością patrzy na mnie Miłosierny Ojciec, dając mi nową, „białą szatę”. W Jego spojrzeniu odnalazłam swoją godność i wartość. Zrozumiałam, że jestem piękną, wrażliwą i subtelną kobietą – Jego oblubienicą. Dzięki czemu mogłam z miłością przyjąć samą siebie, taką jaką jestem, swoją historię życia, swoją kobiecość, uczucia, swoją słabość i kruchość… wszystko….

Pan dał mi  łaskę, by narodzić się na nowo w Duchu Świętym i przeżyć chrzest „w wodach Jordanu ” oraz usłyszeć, że jestem jego umiłowaną córką Ojca i cała należę do Niego.

Z wielką radością jaką mam w swoim sercu razem z Maryją Matką Miłosierdzia uwielbiam Boga za wielkie rzeczy jakich we mnie dokonał.

„Wielbi dusza moja Pana i raduje się duch mój w Bogu zbawicielu moim bo wejrzał na uniżenie swojej służebnicy…

Gdyż wielkie rzeczy uczynił mi wszechmocny a jego imię jest święte. Jego Miłosierdzie
z pokolenia na pokolenie nad tymi którzy się go boją okazał moc swego ramienia…”

 

Wdzięczna Miłosiernemu Bogu

umiłowana córka  s. Maria