Mam na imię Marzena. Po 15 latach wspólnego, dobrego życia z teśćmi, nagle wkroczyło do naszej rodziny zło. Spowodowało ono kłótnie, nienawiść, przekleństwa, obmowę i szyderstwo. Doszło nawet do tego, że przez 2 lata nie było u nas wspólnej Wigilii i śniadania wielkanocnego, bo nikt nie miał takiej potrzeby.
Szukałam pomocy ,ale nie w Bogu, tylko we wróżbach i kartach Tarota. Wprawdzie uczestniczyłam we Mszach św., ale z obowiązku a nie z przekonania. Rok temu Pan Jezus postawił na mojej drodze osobę, która wskazała mi drogę światła, prowadząc mnie do Jezusa. Pierwsze kroki skierowałam do ks. Rajchla, który wysłuchał mnie i udzielił pomocy duchowej.
Rok temu po raz pierwszy wzięłam udział we Mszy św. z modlitwą o uzdrowienie. Od tego momentu uczestniczę w tych nabożeństwach regularnie. Pomimo tego ulegam pokusom szatana, jeszcze w czerwcu i lipcu udając się do wróżek. W sierpniu tamtego roku zrozumiałam, że tak naprawdę tylko Pan Jezus może mi pomóc w walce ze złem. Zaczęłam gorliwie się modlić i prosić o uwolnienie od zła dla mnie i mojej rodziny. W grudniu usłyszałam słowa poznania i od tego momentu do mojego serca i serc moich bliskich zaczęła wkraczać miłość i przebaczenie, które najbardziej dały znać podczas wspólnej Wigilii. To dobro w naszym domu trwa do dzisiaj i niech trwa wiecznie. Teraz wiem, że tylko z Jezusem można żyć pięknie i dobrze.
Na jednym z nabożeństw o uzdrowienie zostałam także uzdrowiona fizycznie. Jestem wcześniakiem. Będąc w wieku niemowlęcym, bardzo dużo chorowałam. Mając 3 lata zachorowałam na grypę, która uderzyła mi na uszy, przez co przestałam słyszeć na jedno ucho. Moja mama jeździła ze mną do Centrum Zdrowia Dziecka do Warszawy. Tam lekarze stwierdzili, że mam uszkodzony nerw słuchowy i przez to nie słyszę. Nauczyłam się tak żyć, nosząc aparat słuchowy. Zazwyczaj mi to nie przeszkadzało. W czasie nabożeństwa
w jarosławskim opactwie, modliłam się o zdrowie, nie myśląc o uchu. Ks. Marek poprosił, aby podeszły do ołtarza osoby, mające problemy ze słuchem. Podeszłam do ołtarza i ksiądz zapytał które ucho mam chore. Odpowiedziałam, że lewe. Ksiądz dotknął moich uszu i dostałam spoczynek w Duchu Świętym. Jak wstałam, to zauważyłam, że słyszę na chore ucho. Zdziwiłam się bardzo, kiedy nagle usłyszałam jak wokół mnie jest głośno. Wtedy zaczęłam płakać z radości, że Pan Jezus mnie uleczył. Teraz wiem, że tylko z Jezusem można żyć pięknie i dobrze.