„Nie będziecie nacinać ciała na znak żałoby po zmarłym. Nie będziecie się tatuować. Ja jestem Pan!”(Księga Kapłańska 19.28)
Mam na imię Sebastian. Chcę podzielićsię pewnymi doświadczeniami. Będąc w Holandii zrobiłem sobie na nodze tatuaż. Groźnie wyglądającego smoka ułożonego w kształt litery S. Od dziecka fascynowała mnie średniowieczna fantastyka. Interesowałem się filmami i grami o tej tematyce. Szczególnie upodobałem sobie smoki. Nie były one dla mnie symbolem czegoś złego. Granice pomiędzy dobrem a złem zacierały na początku bajki przedstawiające smoczki jako przyjazne stworzenia. Następnie gry i filmy, które dopełniały kłamstwa. Duch tego świata starannie dba o to by smok nie kojarzył się z szatanem jak to jest w rzeczywistości. Prawdę o tym co sobie wytatuowałem poznałem po 2 latach od zrobienia tatuażu. W moim życiu nastąpił gwałtowny zwrot. Trafiłem na msze z modlitwą o uzdrowienie, gdzie doświadczyłem żywego Boga, który zabiega o mnie z wielką miłością. Zmieniło się całe moje życie. Zostałem uwolniony z nałogów, w których trwałem latami. Dzięki łasce przeszedłem z mroku do światła. Moje życie nabrało wielkiego sensu. Stało się pełne miłości i radości. Stało się naprawdę piękne. Tak rozpoczęła się moja droga z Panem Jezusem. Zmieniło się moje spojrzenie na rzeczywistość. Dowiedziałem się, że smok jest biblijnym symbolem szatana. Dotarło do mnie, że za starego życia dałem się ostemplować, jakby na znak przynależności do piekła. Tymczasem moim jedynym Panem został Jezus. Wziął mnie nawet takiego. Z wizerunkiem demona na nodze. Bóg zna prawdę o mnie. Prawdę o moim powołaniu do miłości. Szatan nie jest z tego zadowolony. Upomina się o mnie i usiłuje mnie wyrwać z ręki Zbawiciela. Jednak Łaska Miłosiernego trzyma mnie nieustannie. Tatuaż, który sobie zrobiłem zaczął mnie pobolewać i piec gdy się modliłem. Odzywał się w konkretnych momentach. Właśnie wtedy, gdy zwracałem się ku Bogu. Gdy działo się coś dobrego, lub coś złego w moim otoczeniu. Gdy uczestniczyłem w Mszach Świętych. Na spotkaniach modlitewnych czułem jakby się pocił. Jakby grube strugi potu po nim spływały. Pewnego dnia postanowiłem spędzić trochę czasu modląc się do Najświętszej Maryi Panny, Świętego Michała Archanioła, Świętego Benedykta, Świętego Ojca Pio. Spędziłem ok. 2 h modląc się przed snem. Gdy wypowiedziałem słowa ostatniej modlitwy poczułem przeraźliwy ból w miejscu tatuażu. Jakby ktoś wbił mi nóż w łydkę. Jęknąłem i zwinąłem się w kłębek. Zacząłemautomatycznie modlić się językami. Wyobrażałem sobie Jezusa cierpiącego na krzyżu i w głowie powtarzałem, że Tatuś Niebieski wie co się dzieje i nad wszystkim panuje. Po chwili ból ustał na tyle, że mogłem się ruszyć. Jednak jeszcze przez dwie doby czułem ciągły skurcz w łydce. Doświadczyłem tego by mówić o tym, żetatuaże zagrażają nie tylko zdrowiu ciała ale i duszy. Są realnym zagrożeniem dla każdego. Furtką przez którą złe Duchy mogą na nas wpływać. Rzeczywistość duchowa przeplata się z widzialną i wszystko co widzimy ma swoją wartość i swój wymiar duchowy. Każdy symbol i każdy napis coś z sobą niesie. Otaczajmy się tym co nas buduje, a nie tym co nas osłabia i ściąga w dół.
Niech Duch Święty rozpali w Was płomień miłości Jezusa i Maryi