„W Nim żyjemy, poruszamy się i jesteśmy”. Czas wakacji kontemplacyjnych był dla mnie odkryciem na nowo tej prawdy, że to właśnie w Nim żyje, poruszam się i jestem nieustannie. To był czas nie tylko odpoczynku fizycznego, relaksu, ale też czas nawiązywania nowych relacji, tworzenia wspólnoty, a przede wszystkim odkrywania na nowo Boga żywego i żyjącego w moim sercu i w całym otaczającym mnie świecie. Ten tydzień został mi podarowany przez samego Boga, zupełnie przeze mnie nie planowany. To On sam zaprosił mnie na „te górę przemienienia”. Ten tygodniowy czas mogę porównać do tego święta, to był czas kontemplacji Jego Obecności, która prowadziła do głębokiego Spotkania i przemiany mojego życia przez odkrycie na nowo Jego Obecności w głębi własnego serca, która wypełniała mnie głębokim pokoju wewnętrznym. Niedziela Przemienienia pańskiego wpisana w nasze wakacje była potwierdzeniem tego, że to Sam Bóg zaprasza na drogę kontemplacji, która zmienia serce i że on Sam wystarczy, bo „w Nim żyjemy poruszamy i jesteśmy”.
Każdy nowy dzień rozpoczynaliśmy od konferencji wprowadzającej w temat i w kontemplację danego dnia, a później był już czas na praktykowanie kontemplacji, czyli bycie w Nim i kontemplowanie Jego Oblicza w otaczającej nas rzeczywistości, nie tylko w pięknie otaczającej przyrody, na jeziorze, kajaku, żaglówce, czy w wędrówce górskiej, ale przede wszystkim odkrywaniem Go we wnętrzu swojego serca. Bóg mówił do mnie przez wydarzenia, jedno wpisało się głęboko we mnie i jest dla mnie pewnością Jego Obecności „pomimo wszystko”. To był moment, który z nową świeżością przekonał mnie o Jego Żywej Obecności. Kiedy płynęliśmy kajakiem ja byłam z przodu, niestety nie mogłam wiosłować, i to było coś co kosztowało mnie bardzo. Ja zawsze silna, radząca sobie ze wszystkim, trzymająca „wiosło swego życia”, nadająca ster, a tu całkowite poddanie, zdanie się na Drugiego, który miał wiosła i sterował. Jezioro był bardzo niespokojne, fale duże, wlewały się do środka, można porównać to do wszelkich przeciwności życiowych, niepewności, ja widziałam przed sobą tylko wzburzone fale, ciemne jezioro, ale kajak posuwał się naprzód. Ten Drugi stawał się Pierwszy. Miałam głęboki pokój wewnętrzny. I to był moment kontemplacji, poprzez ten obraz, uświadomiła sobie, że teraz Bóg zaprasza mnie do całkowitego poddania Jemu, do BYCIA w Jego Obecności. Już nie muszę nic robić, to On jest Tym, który steruje, ja tylko muszę BYĆ mimo tego, że fale były silne, wlewały się do kajaka, nie miałam żadnego strachu, nie bałam się. Nie miałam wpływu na nic, wiedziałam nie muszę niczego, moim zadaniem jest tylko trwać, bo w Nim poruszamy się, żyjemy jesteśmy.
Bóg dał mi „nowe wiosło do sterowania życiem”, wraz ze słowami św. Pawła zapewnił mnie, „że to już nie ja żyje, lecz Chrystus żyje we mnie…”, tym wiosłem jest wejście na drogę modlitwy kontemplacyjnej, która pomimo wzburzonych emocji, spowodowanych przez różne sytuację życiowe, tyle niepewności, lęku, może wypełnić moje życie i serce głębokim pokojem.
Najwyższy Wszechmocny i Dobry Panie, Twoje są uwielbienie, chwała i cześć, bądź pochwalony za odkrycie na nowo Twojej Obecności w moim życiu, tej ukrytej, ale pewnej, niezmiennej, choć nieco innej niż do tej pory, i pełnej pokoju,
Bądź pochwalony we Wspólnocie Miłości Miłosiernej za dzielenie się sobą, za świadectwo życia i za przybliżenie Tej Jedynej Miłości, która „zaskoczyła” mnie w Ikonie Miłosierdzia, Oblicza Jezusa Miłosiernego.
Bądź Pochwalony w naszej wakacyjnej wspólnocie, Sióstr – wczasowiczek, z którymi doświadczyłyśmy i przeżyłyśmy piękne chwile nie tylko relaksu, odpoczynku, ale też trwania w Bożej Obecności – żywej – sercu każdej z nas. s.Joanna
Dziękuję Dobremu Bogu za zaproszenie mnie do modlitwy kontemplacyjnej, która – jak się okazało – nie jest niczym nadzwyczajnym, ale pełnym prostoty doświadczeniem dziecka Bożego, które jest kochane i odpowiada na tę miłość. Trochę jak to niemowlę z Ps 131…
Na wakacje kontemplacyjne przyjechałam bardzo zmęczona i wyczerpana psycho-fizycznie. Czułam wyraźnie, że potrzebuję konkretnej regeneracji… Z każdym dniem przekonywałam się, że ten czas, wspólnota i miejsce są tym, czego bardzo potrzebowało moje serce. Kolejny raz doświadczyłam jak hojnym Dawcą jest Bóg…tego, że rzeczywiście daje o „wiele więcej niż prosimy, czy rozumiemy”. Mimo wszystko miałam także swój plan na rozliczenie się z tym, z czym przyjechałam… myślałam, że jak trochę odpocznę to z pewnością podejmę z Panem Bogiem intensywny dialog na temat moich wszystkich ostatnich trudnych przeżyć i wyzwań wobec których mnie stawia… tymczasem, będąc zaproszona do kontemplacji od razu, ze wzruszeniem dostrzegałam, jak bardzo Bóg się zajmuje tym wszystkim, co przeżywam…i ten pokój serca, ufność i bezpieczeństwo przynosiło bycie przy Nim w czasie kontemplacji, adoracja Jego, a nie moich trudności i bolączek… Wspólnota Miłości Miłosiernej oraz sióstr wczasowiczek 🙂 tego turnusu wniosły wiele dobrego do mojego serca. Był to ewidentnie czas łaski! Głoszone konferencje oraz wspólne spędzony czas na wodzie i lądzie:) sprzyjały sercu, by szerzej i głębiej otwierało się na modlitwę kontemplacyjną i kojące doświadczenie, że to „w Nim żyjemy, poruszamy się i jesteśmy „. Wierną Towarzyszką i Patronką tego błogosławionego czasu była dla mnie Maryja – Ikona kontemplacji. To właśnie przez Jej ręce i serce dziękuję, zawierzam wielkie rzeczy, które Bóg uczynił, a moja dusza wielbi Pana!
Wdzięczna s. Urszula