Świadectwo Andżeli
W sierpniu 2019 roku dowiedziałam się że mam nowotwór złośliwy tarczycy.
Przyjechałam pierwszy raz na nabożeństwo o uzdrowienie parę dni po informacji o mojej chorobie .
W trakcie uczestnictwa we mszy świętej i nabożeństwie nie mogłam opanować łez cały czas płakałam ale ten płacz nie był spowodowany moją chorobą. Doświadczyłam tak ogromnej ulgi i spokoju w moim sercu. Dotarło do mnie , że Jezus jest ze mną i będzie przy mnie. Ciężar, strach znikł i obawy o to, co się wydarzy. Tak bezwarunkowo całym swoim sercem zaufałam Jezusowi.
Jezus zawsze był i czekał na mnie, ale nie zawsze w swoim życiu dostrzegałam Jego obecność.
Operacja była wyznaczona na wrzesień i przyjechałam ponownie na Mszę świętą i nabożeństwo o uzdrowienie .
Poprosiliśmy z mężem księdza Marka o modlitwę po zakończeniu nabożeństwa.
W trakcie tej modlitwy miałam spoczynek w Duchu Świętym. To, co czułam, nie jestem w stanie wyrazić słowami.
Po zakończeniu modlitwy ksiądz Marek powiedział , żeby jeszcze raz powtórzyć badania przed operacją. Zostało mi tylko 5 dni.
Udało zrobić się jedynie badanie USG, gdzie lekarz miał problem ze znalezieniem guzka. Po dłuższej chwili szukania, znalazł i stwierdził, że guzek pękł i się rozlał. Był bardzo zdziwiony i zmieszany. Dodam jeszcze fakt, że wcześniej przez tego samego lekarza miałam dwa razy robione USG tarczycy, gdzie lekarz nie miał problemu z odnalezieniem miejsca guzka w trakcie badania.
Ale pomimo tego był dalej na stanowisku, że muszę poddać się operacji, bo wynik biopsji jest jednoznaczny.
Podjęłam decyzję, że pojadę do szpitala z nadzieją, że zostaną ponownie wykonane jeszcze raz badania tarczycy.
Niestety odmówiono mi tłumacząc, że zostałam już zakwalifikowana do zabiegu na podstawie wcześniejszych badań.
Powierzając Jezusowi siebie zgodziłam się na operację. Obecność i opiekę Jezusa czułam w swoim sercu, które było wypełnione spokojem, pomimo czekania 6 godzin na zabieg.
Nie czułam również bólu po operacji, a świadkiem jest mój mąż, który był przy mnie. To wszystko zasługa Pana.
Pojechałam po dwóch tygodniach do kontroli i zacytuję słowa lekarza: „był rak, a tak naprawdę go nie było, widziałem co usuwałem”.
Chwała Panu!!!!!!!!!!
Jezus nie tylko uzdrowił mnie fizycznie, ale też duchowo uleczył moje serce.
Otrzymałam dar modlitwy w językach.
Moje życie się zmieniło, bo w moim sercu jest Jezus. Modlitwa, a w szczególności różaniec – koronka do Miłosierdzia Bożego, jest dla mnie najcenniejszym skarbem – ta modlitwa wypełnia moje serce miłością , radością i spokojem. Leczy i dodaje siły w życiu codziennym.
Matce Bożej Pięknej Miłości dziękuję za chorobę, bo dzięki niej odnalazłam OJCA W NIEBIE.
Dziękuję również Matce Bożej Pięknej Miłości za tę Świątynie, Wspólnotę Miłości Miłosiernej, kapłanów i siostry. Osobiste podziękowania kieruję dla księdza Marka z całego serca Bóg zapłać.
Rozpal wiarę w sercu a będą działy się cuda i tak jest teraz w moim życiu.
CHWAŁA PANU!!!
Andżela