Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus
Mam na imię Anna i chciałabym się podzielić łaskami jakie w ostatnim czasie otrzymałam od Pana.
Otóż problemy w moim życiu zaczęły się już na 2 tygodnie przed ślubem, wtedy też zaczęłam się zastanawiać czy się jeszcze nie wycofać i nie odwołać zaplanowanej już uroczystości. Kiedy jednak rozejrzałam się dookoła i zobaczyłam że przygotowania ruszyły z całą mocą, powiedziałam sobie wtedy „niech się dzieje wola Nieba’’ .
Po przyjęciu sakramentu małżeństwa było już tylko gorzej, nie pomagały rozmowy, prośby, a każda próba naprawy naszych relacji była odbierana przez męża i jego rodzinę jako atak na nich. Czym bardziej się starałam i czym bardziej chciałam się przypodobać, tym tylko pogarszałam swoją już i tak ciężką sytuację.
Rodzina mojego męża wszelkimi możliwymi sposobami, łącznie z kłamstwami na mój temat chciała udowodnić mi i wszystkim dookoła że „ jestem ta zła i że się do niczego nie nadaję” .
Po dwóch latach małżeństwa zaczęłam się za nas modlić, polecałam też Bogu rodzinę mojego męża wierząc że Bóg wysłucha moją modlitwę i atmosfera w domu się odmieni.
Jednak efekt mojej modlitwy był zupełnie odwrotny. Mąż koniecznie chciał, abym się wyprowadziła, chciał też rozwodu, ale z mojej winy.
Przestraszona całym zamieszaniem wróciłam do rodziców, a był to początek kwietnia 2013 roku , czyli okres Świąt Wielkanocnych.
Będąc w domu szukaliśmy z moją rodziną jakiegoś wyjścia z tej sytuacji i wtedy po raz pierwszy dowiedziałam się że jest coś takiego jak modlitwy wstawiennicze. Szybko też przy pomocy bliskich mi osób zadzwoniłam do grupy modlitewnej w Pruchniku i ustaliłam termin takiej modlitwy.
Kiedy modlono się nade mną, grupa miała rozeznanie, że „Pan Bóg chce, abyś wiedziała, że to wszystko co się dzieje to nie jest Twoja wina, że to mój mąż powinien być na tym miejscu a nie ja” Usłyszałam też, że to zły duch bardzo go atakuje, a w zasadzie ma do niego dostęp i że toczy się walka o jego duszę i że ja jako żona mam obowiązek się za niego modlić” Otrzymałam też polecenie, aby w miarę możliwości codziennie uczestniczyć we Mszy świętej, odmawiać Pod Twoją obronę oraz koronkę do Bożego Miłosierdzia. Pan powiedział również, że „to wszystko, co się dzieje, to nie jest przypadek”, a moje cierpienie mam ofiarować w intencji tego małżeństwa.
Kiedy w późniejszym czasie rozważałam te słowa, byłam trochę oszołomiona. Mówiłam nawet zwracając się do Pana „Mam nadzieję, że Ty chociaż wiesz co robisz” bo powiem szczerze, że ja nie wiedziałam, ja byłam pewna, że Bóg się pomylił i wybrał do tego zadania nie tą osobę. Ja o istnieniu złych duchów nie miałam pojęcia, a egzorcystów unikałam bardziej niż ognia. Wiedziałam oczywiście, że owe duchy są i że są złe i że na pewno nie chcę mieć z nimi nic wspólnego, zarówno na tym świecie, jak i po śmierci.
Kiedy wróciłam do męża sytuacja w domu z dnia na dzień się pogarszała, a ja zaczęłam sobie dokładać kolejne modlitwy, najpierw post o chlebie i wodzie w piątki, potem nowennę pompejańską, a następnie tajemnice szczęścia.
Pomimo ogromnych trudności jakie przeżywałam w dzień, miałam też ciężkie noce, gdyż demony zaczęły mnie nachodzić. Śniły mi się w nocy i mówiły „Przestań robić to co robisz!”, „Przestań chodzić do kościoła!”, a noc w noc około godziny trzeciej nad ranem się budziłam. Zaczęły też mnie straszyć, że zrobią krzywdę mojej rodzinie. Wtedy zaczęłam się też modlić do Krwi Chrystusa.
W październiku 2013 roku zaczęłam uczęszczać na spotkania modlitewne Odnowy w Duchu Św. Byłam na dwudniowych rekolekcjach, zamawiałam Msze św. o potrzebne łaski w moim małżeństwie, spędzałam niezliczone liczby godzin przed Najświętszym Sakramentem, a w kościele w koszyku zostawiałam kartki z prośbą o ich wysłuchanie.
Pierwsze załamanie przyszło w grudniu. Kiedy byłam na nabożeństwie o uzdrowienie, a przed ołtarzem zobaczyłam znajomy mi już koszyk z prośbami, myślałam wtedy z goryczą „ no, akurat ty to wysłuchasz, no, już to widzę jak ty to wysłuchujesz” Już tyle czasu chodzę się modlę, a i tak sytuacja w domu nic się nie poprawia. Byłam już tak obrażona na Pana, że nie mogłam skupić się na modlitwie.
Za krótką chwilę słyszę słowa: „Pan Jezus dziękuje za wszystkie prośby, które są w koszyku i przychodzi do osoby, która w to nie wierzy. Pan Jezus mówi „kocham Cię”. i to jest młoda kobieta.” W tym momencie poleciały mi łzy z oczu. Nie mogłam przestać myśleć o tym wydarzeniu, tym bardziej że było to na kilka dni przed moimi 34 urodzinami.
Tej samej nocy miałam sen, przyśnił mi się obrazek Boga Ojca i usłyszałam głos: „Te modlitwy, którymi się modlisz to jest to samo, ale módl się do Boga Ojca”. Miałam też odczucie, że nie ma to być jakaś jednorazowa modlitwa, ale coś w formie czuwania, w formie nowenny. Kiedy rano się obudziłam faktycznie na internecie znalazłam nowennę do Boga Ojca, o czym wcześniej nie miałam pojęcia że taka istnieje.
Sytuacja w domu stawała się już nie do zniesienia, a ja krótko mówiąc stałam się wrogiem numer 1. Mimo, iż codziennie chodziłam do kościoła i przystępowałam do komunii św. mówiłam że ja im tego nie podaruje, a o przebaczeniu to nawet nie było mowy.
Jednak na modlitwie wstawienniczej w styczniu przyszły słowa z Ewangelii św. Łukasza 6 (27-28) : „Lecz powiadam wam którzy słuchacie Miłujcie waszych nieprzyjaciół, dobrze czyńcie tym którzy was nienawidzą, błogosławcie tym którzy was przeklinają i módlcie się za tych którzy was oczerniają”.
Powiem szczerze, nie była to dla mnie łatwa sytuacja, czytałam te słowa kilkakrotnie i wiedziałam że nie jestem w stanie sama tego przesłania wprowadzić w życie. Zwróciłam się o pomoc do Jezusa i mówiłam, że jeżeli chcesz abym przebaczyła to musisz mi pomóc. Zostawiałam nawet kartki w kościele z prośbą o łaskę przebaczenia.
Pewnego dnia przeglądając strony internetowe przez „przypadek” natknęłam się na Ojca Daniela z Czatachowy, z kilkunastu stron wybrałam jedną, a była to modlitwa uwolnienia i z ciekawością zaczęłam jej słuchać. Na końcu modlitwy usłyszałam słowa „Pan Jezus przychodzi do osoby, która słucha nas teraz przez Internet, czujesz coś takiego jak czakrę na głowie, Pan ci zabiera smutek, żal i rozpacz” W momencie wypowiadanych słów poczułam na głowie męskie mocne ręce, poczułam nawet uścisk palców, po czym miałam wrażenie jakby spadł ze mnie jakiś gruby sznur, którym byłam owinięta.
Jednak kolejne załamanie przyszło na początku lutego, kiedy będąc na modlitwie o uzdrowienie duszy i ciała, słyszałam jak Pan Jezus uzdrawia ludzi, zaczęłam wtedy wątpić czy to prawda, czy czasami osoby, które to przekazują sobie tego wszystkiego nie zmyślają, przecież i tak nie mówią po imieniu, a to co mówią to może być skierowane praktycznie do każdej osoby. Pamiętam, że powiedziałam wtedy że „uwierzę jak się przekonam na własnej skórze”. A był to czas kiedy źle się czułam, bolało mnie serce, a problemy już zaczynały mnie przerastać.
Kiedy miałam jechać na następną modlitwę o uzdrowienie duszy i ciała, serce mnie tak bolało, że po wyjściu z pracy zastanawiałam się gdzie się udać do domu czy do kościoła, ale że nie miałam problemów z oddychaniem pojechałam do kościoła.
Na nabożeństwie, kiedy nadszedł moment uzdrowień, usłyszałam słowa: ‘’ Jest jedna osoba, która ma bolesną historię i którą boli serce. Pan ci teraz ten ból zabiera” czułam namacalnie że to jest do mnie i poczułam jak mi z serca wychodzi coś takiego jak powietrze. Od tej pory serce mnie nie boli a zdrowo bije, nie biorę też kropli których już wtedy zażywałam coraz więcej.
Na modlitwie wstawienniczej w lutym w Rzeszowie w Parafii Św Rodziny u ks. Andrzeja Kinala przyszło przesłanie odnośnie mojego męża. Pan powiedział, że „to jest duch niemy i on go ma od dzieciństwa” I że ten rodzaj ducha można wyrzucić tylko postem i modlitwą” . dodam że mój mąż ma teraz 46 lat. Ze względów zdrowotnych nie mogłam być w środy i piątki o chlebie i wodzie, więc każdą środę traktowałam tak jak wielki piątek, a w piątki rano jadłam tylko lekkie śniadanie, potem chleb i woda.
Na modlitwie tej otrzymałam też polecenie, abym w miarę możliwości jak najczęściej uczestniczyła w nabożeństwach o uzdrowienie duszy i ciała, oraz aby nie zaprzestawała modlitwy indywidualnej w domu.
Ze względu na niemożliwość dojazdu na miejsce, zaczęłam słuchać nabożeństw z Polańczyka i Czatachowy przez Internet.
Był to okres wczesnowiosenny, zaczęłam chorować i będąc przekonana że to grypa, gdyż wszystkie objawy na to wskazywały, zażywałam tabletki przeciwgrypowe. Jednak poprawy nie było a tabletki miałam naprawdę skuteczne, moja koleżanka która dobrze zna się na chorobach i na lekach stwierdziła że to nie grypa. Wtedy trochę przerażona odstawiłam tabletki które zażywałam. Pan Bóg po raz kolejny przyszedł mi z pomocą i przysłał do mnie swego anioła w osobie mojej koleżanki z Odnowy w Duchu Św. Jako że była to środa moja koleżanka wybierała się na nabożeństwo do Matki Bożej i powiedziała, że poleci tam moją chorobę. Tego dnia wieczorem zaczęło mnie ogromnie boleć dziąsło, czułam też że z podniebienia wyrasta mi jakaś kość, coś podobne do zęba, ale że do tej pory mnie ona nie bolała więc się nią nie zajmowałam. Tego dnia odczułam ogromny ból z tej właśnie kości. Następnego dnia kiedy uczestniczyłam w porannej mszy św. Po przyjęciu komunii św. Powiedziałam: „Panie, przecież Ty możesz to uleczyć” i przyłożyłam komunię do bolącej kości. Około południa ból był tak ogromny iż miałam wrażenie że rozsadza mi nos i zatoki. W środku czułam ogromny spokój, czułam też aby się nie przejmować bo to właśnie ta kość się cofie, do wieczora kość zniknęła, zniknęły też zawroty głowy.
Kolejne moje załamanie przyszło 17 maja 2014 roku, była to sobota. Od rana zadawałam sobie setki pytań dlaczego to już nie koniec, dlaczego to tyle trwa, mówiłam Panu że już może mi ten krzyż zabrać, że już wystarczy tego doświadczania. Obiecałam mu nawet, że będę w miarę możliwości chodzić codziennie do kościoła i uczestniczyć we mszy świętej, tylko niech to wszystko się już zakończy i niech mi już ten krzyż zabierze. A jak coś jeszcze powinnam zrobić to niech mi to po prostu powie. W takim klimacie dotrwałam do wieczora.
Kiedy chciałam się zalogować przez Internet aby posłuchać nabożeństwa z Polańczyka wszystkie przyciski włączające radio jakby odmówiły posłuszeństwa, przestały reagować na polecenia, a kiedy wreszcie udało się włączyć radio właśnie zaczynała się litania do Matki Bożej, potem była modlitwa uwielbienia i świadectwo. Słuchając tego przez Internet ogromnie żałowałam, że mnie tam nie ma, powtarzałam „szkoda, że mnie tam nie ma” Myślałam, że może gdybym tam była Matka Boska też by mnie wysłuchała. Po wysłuchaniu świadectwa nauczycieli, pomyślałam ‘’ja tam muszę kiedyś być” Dosłownie 3 sekundy po tym, słyszę słowa:” jest jeszcze jedno przesłanie do pewnej radiosłuchaczki, która myśli szkoda że mnie tam nie ma. Matka Boska też jest przy Tobie, też możesz ją prosić a owoców tego spotkania doświadczysz bardzo szybko” W tej chwili łzy z oczu popłynęły mi jak grochy tak że nie mogłam i nie chciałam ich powstrzymać. Poczułam też ogromną ulgę.
Pod koniec maja miałam zaplanowane w Rzeszowie w parafii św Rodziny spotkanie dotyczące modlitwy o uwolnienie, które poprowadził ks. Andrzej Kinal. Wyrzekłam się wtedy wszystkich złych duchów, które nękały mnie i moją rodzinę. Tego dnia otrzymałam też dar modlitwy w językach, a na następnej modlitwie wstawienniczej przyszło przesłanie: „ to małżeństwo wymaga uzdrowienia’’ , „ uzdrowienie przyjdzie przez wstawiennictwo św. Rity, proś ją ona ci pomoże”
Dzisiaj chciałabym Panu podziękować za wszystkie łaski jakimi nas obdarzył, również polecić opatrzności Bożej zarówno księży którzy się za nas modlili, jak i osoby świeckie. Amen.
PS
Tak na marginesie chciałabym się jeszcze podzielić pewną refleksją. Otóż często się zastanawiałam dlaczego Pan Bóg tak bardzo chciał ratować mojego męża, dlaczego dawał mi tyle siły i łask abym przy nim trwała, pomimo iż mogłam to małżeństwo unieważnić kościelnie. Kto i kiedy modlił się za mojego męża. Przy jednym z takich rozważań przyszły do mnie myśli, że tą osobą, która się za niego modliła to był ksiądz. Wtedy tego nie rozumiałam, ale ta myśl bardzo do mnie przylgnęła. Za kilka miesięcy, a był to koniec maja tego roku dowiedziałam się, że mój teść którego nie znałam, gdyż zmarł dawno temu, przeklinał księży i przeklinał kościół do którego w ogóle nie chodził.