Konferencja wygłoszona podczas II Podkarpackiego Forum Charyzmatycznego w Krośnie
3 listopada 2012 (Ks. Marek Wasąg)
Od jakiegoś czasu obserwujemy nad jeziorem solińskim duży spadek wody w jeziorze. Ci, którzy żyją w Bieszczadach, mogą zauważyć, że znacznie opadły wody gruntowe, że wysychają rzeki. Zupełnie niedawno można było usłyszeć w mediach, że w Polsce od 200 lat jest prowadzona ewidencja poziomu rzek i od tego czasu nie odnotowano tak niskiego stanu wody na Wiśle jak w tym roku. Jest to jakieś niepokojące zjawisko, które nas dotyka i myślę, że jest to też zjawisko, które jest pewnym symbolem świata, w którym dzisiaj żyjemy, w którym się poruszamy, w którym jesteśmy zanurzeni. Myślę, że jednym z najbardziej niepokojących dzisiaj zjawisk, jest rozprzestrzenianie się terenów pustynnych. Co roku kilkaset tysięcy hektarów żyznej ziemi, pól uprawnych zamienia się w pustynię. Pustynia coraz bardziej poszerza swoje terytorium. W związku z tym brakuje wegetacji, jeśli brakuje wegetacji – brakuje wilgoci, brakuje deszczu. To jest jakiś „śmiertelny krąg” w którym przychodzi nam żyć.
Myślę, że to, co obserwujemy jako zjawisko naturalne, atmosferyczne, geograficzne możemy przełożyć dzisiaj na wiele innych obszarów naszego życia. Możemy przełożyć chociażby na wymiar ekonomiczny. Dzisiaj obserwujemy, że ta pustynia w wymiarze ekonomicznym, materialnym coraz bardziej dotyka ludzkich serc, domów, codzienności, rodzin. Mówi się wprost, że nasze społeczeństwo ubożeje. Ale oczywiście to nie jest najważniejszy problem. Również takim zjawiskiem pustyni, którą dzisiaj w świecie obserwujemy, jest pustynia demograficzna. Też niedawno można było przeczytać w mediach, że na 220 państw, które są na świecie, Polska jest obecnie na 209 miejscu, jeżeli chodzi o przyrost naturalny. Czyli widzimy, że tworzy się wśród nas jakaś ogromna pustynia demograficzna. Nasze społeczeństwo, nasz naród, nasze rodziny zaczynają po prostu wymierać. A umiera się tam gdzie nie ma wody, gdzie nie ma ducha. Oczywiście największym zagrożeniem w naszym świecie są różne obszary pustyni duchowej.
Dlaczego tyle ich jest, tyle nosimy w sobie takich obszarów pustynnych, tyle pustyń obserwujemy w ludzkich sercach, naszych rodzinach, w naszym środowisku. Dlaczego tak jest?! Ponieważ człowiek dziś się zmaterializował. I dzisiaj trzeba człowieka uduchowić na nowo. Działa w nas śmierć czyli cywilizacja śmierci, o której mówił Ojciec Święty Jan Paweł II. Ta cywilizacja śmierci jest coraz bardziej drapieżna, ekspansywna, jak ekspansywna jest dzisiaj pustynia. Można niedawno było usłyszeć, że człowiek, który postawił krzyż na Krakowskim Przedmieściu w Warszawie został skazany za to, że zaśmieca miejsce publiczne. Dzisiaj na krzyż patrzymy jako na śmieć, na coś co jest nam niepotrzebne. Co więcej, co jest nie tylko niepotrzebne, ale coś co jest toksyczne, co jest złe. Do tego stopnia może sięgnąć ludzka przewrotność, która wynika z jakiegoś głębokiego kryzysu ducha. Już nie mówię o kryzysie wiary w tym momencie, ale o kryzysie człowieczeństwa. Ojciec Św. podczas II Synodu biskupów, powiedział takie słowa: „Rozprzestrzeniła się pustka. Ale właśnie wychodząc z doświadczenia tej pustyni, od tej pustki, możemy na nowo odkryć radość wiary, jej życiowe znaczenie dla nas. Na pustyni odkrywa się wartość tego co jest niezbędne do życia”. W ten sposób we współczesnym świecie istnieją niezliczone znaki pragnienia dobra, ostatecznego sensu życia. Pustynia jest też w pewnym sensie jakimś wyzwaniem, jakimś znakiem czasu, zmusza do poszukiwania żywej wody”.
Pod Saharą, największą pustynią świata, hydrogeolodzy odkryli, ogromne pokłady wody. Pod tym, co na zewnątrz jest pustynią, co na zewnątrz przynosi śmierć, wewnątrz ukrywa życie, głębokie pokłady wody, które wystarczy uruchomić, żeby odnalazły właściwe kanały, żeby na nowo mogły na pustyni wytrysnąć. Bóg nam to obiecuje, że Pustynia się zazieleni. Bóg nam to obiecuje. Czy my możemy nie wierzyć obietnicy Boga? Czy my możemy nie wierzyć słowu Boga, które jest namaszczone Duchem Świętym?
Można powiedzieć, że wielu ludzi usycha dzisiaj w swoim życiu z powodu braku wody, to znaczy z powodu braku Ducha. Tam gdzie nie ma Boga, tam nie ma życia. Tam gdzie nie ma życia, tam nie ma przyszłości. Przypomniał o tym Ojciec Święty Benedykt XVI podczas swojej pielgrzymki do Niemiec. Tam gdzie nie ma Boga, tam nie ma przyszłości – gdzie jest Bóg, tam jest przyszłość. I Bóg w czasach, w których doświadczamy pustyni chce jeszcze szerzej otworzyć swoje źródła, źródła wody żywej. I dzisiaj tak jak nigdy dotąd objawia na tych pustynnych stepach ludzkości strumień miłosierdzia. Dlatego dzisiaj przeżywamy nowe wylanie Ducha Świętego. Możemy powiedzieć, że dzisiaj żyjemy w erze Bożego Miłosierdzia, w erze Ducha Świętego. Przywiozłem ze sobą, nie przypadkowo, bardzo świadomie, obraz Jezusa Miłosiernego. Ten obraz jest znakiem czasu dla naszej zeschłej cywilizacji. Ten obraz jest darem Bożego Miłosierdzia. Pan Jezus obiecał, że kto będzie czcił ten obraz zostanie uratowany, mówiąc w tak dużym w skrócie. Można przeczytać w Dzienniczku siostry Faustyny wiele fragmentów związanych z obietnicą oddawania czci Bożemu Miłosierdziu m.in. taką, że nie umrzesz w grzechu, kiedy zwrócisz się do Miłosierdzia, gdy otworzysz się na Ducha Świętego, kiedy wejdziesz w tą Erę Życia, Nową Erę, nie New Age, ale Erę Miłosierdzia, Erę Ducha Świętego. Bóg chce nas dzisiaj zaprosić właśnie do wejścia w głąb naszych serc, które może właśnie przypominają, pustynię. Ty przygotujesz świat na ostateczne przyjście, mówi Pan Jezus do s. Faustyny. A już wiele wieków wcześniej Bóg mówił, że w ostatnich dniach wyleje swego Ducha na wszelkie ciało, na wszelkie ciało, nawet na niewolników wyleje Ducha (por. Jl 3,1-2). Można powiedzieć, że niewolnicy wówczas byli jak zwierzęta, nie mieli żadnego znaczenia, nikt się z nimi nie liczył. Ale liczył się z nimi Bóg, gdyż chciał im dać swego Ducha, wolność, nowe życie, swoją moc, swoją łaskę. Pan Jezus do s. Faustyny mówi: „Dążący do doskonałości niech szczególnie uwielbiają moje miłosierdzie. Bo hojność łaski wypływa z miłosierdzia mojego. Pragnę, aby te dusze odznaczały się bezgraniczną ufnością w moje miłosierdzie. Uświęceniem takich ludzi ja sam się zajmuję. Dostarczę im wszystkiego czegokolwiek będzie potrzeba dla ich świętości. Łaski z mojego miłosierdzia czerpie się jedynym naczyniem a nim jest ufność. Im dusza więcej zaufa tym więcej otrzyma. Jakie to proste. Wystarczy powiedzieć z głębi serca, z głębi swojej pustyni JEZU UFAM TOBIE, aby doświadczyć nowego wylania Ducha Świętego.
Kochani! Czasem przechodzimy wobec tekstów biblijnych tak pobieżnie. Niektóre znamy na pamięć, niektóre znamy zbyt powierzchownie, a niektóre nie robią na nas wrażenia. Pozwólcie, że na początek zaproponuje tekst z Księgi Rodzaju z drugiego rozdziału. To jest początek Biblii. Początek historii świata. I co Bóg mówi nam na samym początku: „Gdy Pan Bóg uczynił niebo i ziemię nie było jeszcze żadnego krzewu polnego na ziemi ani żadna trawa polna jeszcze nie wzeszła – bo Pan Bóg nie zsyłał deszczu na ziemię, i nie było człowieka, który by uprawiał ziemię, a nurt wody wypływał z ziemi, aby w ten sposób nawadniać całą powierzchnię gleby. […] A zasadziwszy ogród w Edenie na wschodzie, Pan Bóg umieścił tam człowieka, którego ulepił. Na rozkaz Pana Boga wyrosły z gleby wszelkie drzewa miłe z wyglądu i smaczny owoc rodzące oraz drzewo życia w środku tego ogrodu i drzewo poznania dobra i zła. Z Edenu zaś wypływała rzeka, aby nawadniać ogród, i stamtąd się rozdzielała, dając początek czterem rzekom. (Rdz 2, 4b-10). Dla mnie to było ogromne odkrycie, że Bóg zasadził w środku ogrodu drzewo życia. Ojcowie Kościoła dokonują genialnych interpretacji tego tekstu. Mówią, że to drzewo życia to jest symbol Jezusa Chrystusa, który kiedyś właśnie zawiśnie na drzewie życia, i kiedyś krzyż stanie się drzewem życia pośrodku zeschłego świata, czekającego na zbawianie, czekającego na miłosierdzie. I pod tym drzewem jakby źródło życia, symbol Ojca. W duchowości Wschodu, w teologii Wschodu, bardzo często Boga Ojca symbolizuje się za pomocą źródła. Bóg jest Źródłem, źródłem wszystkiego, źródłem życia. I właśnie to źródło wytryskujące spod drzewa życia, w środku ogrodu to jest źródło życia. I to źródło życia rozlewa się na cały świat, na całą powierzchnię ziemi, na to co pustynne. Ciekawą jest rzeczą, że pierwsza interpretacja słowa „eden” oznacza dosłownie step, czyli miejsce, w którym nie ma życia, w którym jest susza. I właśnie na te stepy rozlewa się rzeka. W interpretacji Wschodu Duch Święty jest nawodnieniem. Bóg Ojciec jest Źródłem, Jezus Chrystus jest Rzeką a Duch Święty nawadnia. Jakie to piękne.
I ta rzeka życia wylewa się na cztery strony tzn. na cztery strony świata, ogarniając również moje serce. Bóg nie pomija nikogo w strumieniu miłosierdzia, w tej Rzece życia. Jakie to piękne. Bóg o mnie pamięta, bo Bóg chce żebym żył. Usychającym Efezjanom św. Paweł radzi „Napełniajcie się Duchem. Napełniajcie się Duchem. Dlaczego oni usychali? Ponieważ poddali się prawu ciała a prawo ciała prowadzi do śmierci. Prawo zaś Ducha, do życia i pokoju. Warto przeczytać 4 i 5 rozdział listu św. Pawła do Efezjan. Tam wskazuje on przyczyny, dla których ludzkie serce staje się jak suchy step. A są nimi rozwiązłość, bałwochwalstwo, próżność, kłamliwe słowa, oszczerstwa, brak zdrowego rozsądku tzn. głupota, pijaństwo. Św. Paweł w innym liście, do Galatów, podaje jeszcze szereg innych przyczyn, dla których stajemy się stepem, pustynią, z powodu których usychamy. Są nimi nierząd, nieczystość, wyuzdanie, czary, nienawiść, spory, zawiść, gniewy, pogoń za zaszczytami, niezgoda, zazdrość, pijaństwo, hulanki i tym podobne (Ga 5, 19b-21a). To są uczynki, które rodzą się z ciała, uczynki, które zabijają nasze życie, naszą duchowość.
Nie upijajcie się winem, mówi św. Paweł do Efezjan. Co dzisiaj św. Paweł by chciał nam powiedzieć? Nie upijajcie się propagandą, nie upijajcie się światową modą, nie upijajcie się żądzą zysku i pieniądza, nie upijajcie się pragnieniem posiadania władzy, nie bądźcie głupi, nie napełniajcie waszych serc zmysłowością, ale usiłujcie zrozumieć co jest wolą Pana. A wolą Pana jest wasze uświęcenie tzn. zanurzenie w Strumieniu miłosierdzia, w Rzece życia, która od początku rozlewa się na zeschłe stepy, dając życie.
Ale jest też inna rzeka. O niej możemy przeczytać w Apokalipsie św. Jana w 12 rozdziale: „A kiedy ujrzał Smok, że został strącony na ziemię począł ścigać Niewiastę, która porodziła Mężczyznę. I dano Niewieście dwa skrzydła orła wielkiego, by na pustynię leciała na swoje miejsce, gdzie jest żywiona przez czas i czasy, i połowę czasu, z dala od Węża. A Wąż za Niewiastą wypuścił z gardzieli wodę jak rzekę, żeby ją rzeka uniosła. Lecz ziemia przyszła z pomocą Niewieście i otworzyła ziemia swą gardziel, i pochłonęła rzekę, którą Smok ze swej gardzieli wypuścił. (Ap 12, 13-16). Są życiodajne źródła w środku ogrodu, ale jest też toksyczna rzeka śmierci, tryskająca z paszczy demona. I dzisiaj niestety doświadczamy zalewu tych trujących wód, które zatruwają nasze życie, nasze serca, naszą nadzieję, wiarę, miłość. Dzisiaj rzeka śmierci pojawia się m.in. w naszej ojczyźnie w postaci epidemii okultyzmu. Możemy mówić o jakiejś pladze okultyzmu. Mówi się, że w Polsce ponad 3 mln ludzi korzysta z różnych form okultyzmu, z wróżek, jasnowidzów, bioenergoterapeutów, różnej maści praktyk magicznych, okultystycznych, niekonwencjonalnej medycyny okultystycznej rodem z Tybetu, różnych dziwacznych metod leczenia. I przez to rozprzestrzenia się pustynia. Dzisiaj mamy dostęp do ponad 150 tys. stron pornograficznych w Internecie. Czy to nie jest jakieś demoniczne tsunami, które dotyka nasze dzieci, które być może siedzą sobie spokojnie przed Internetem i zdaje nam się, że wszystko jest w porządku. Coraz więcej osób dotkniętych jest niewolą hazardu. Doświadczamy tego w codziennej posłudze w naszej Wspólnocie, przy innej okazji, w innych okolicznościach. Coraz więcej ludzi jest zniewolonych m.in. hazardem, coraz więcej rozbitych małżeństw… Te wody tryskające z paszczy demona znieczulają przede wszystkim naszą wrażliwość. Można siedzieć w pierwszej ławce w kościele i jednocześnie żyć jak bezbożnik w codziennym życiu, zachowywać się jak wróg Ewangelii. To jest wielkie niebezpieczeństwo, które dotyka naszej wiary. Dlatego nasza wiara usycha, bo jesteśmy relatywni. Dzisiaj człowiek chce decydować o tym, co jest dobre a co złe. Dzisiaj chcemy instruować Ducha Świętego jak ma się zachowywać. Dzisiaj chcemy Bogu wyznaczać granice zasad moralnych i etycznych. A nie dość wspomnieć o fali tzw. tolerancji, w imię której uprawomocnia się największą głupotę, podłość czy dewiacje…!
Na całe szczęście jest też Boże błogosławieństwo, bo ziemia wchłonęła tę rzekę śmierci, i rzeka ta wpadła w czeluści piekielne. Ona nie dotknęła dzieci Boga, ona nie dotknęła synów Maryi, namaszczonych łaską Ducha Świętego, bo dzieci światłości zanurzone są w rzece życia, która je chroni. Miłosierdzie Boże chroni nas przed lawiną demonizmu. I ta Rzeka wytryskująca spod drzewa życia nie jest jedynie jakąś alegorią, jakimś obrazem. Ta Rzeka nie jest tylko jakimś symbolem. Ta Rzeka nie jest żadną abstrakcją. Ta Rzeka to trzecia Osoba Boska – Duch Święty, który chce się wlać w nasze najskrytsze szczeliny, chce wypełnić każdą pustkę, chce uzdrowić nasze zranienia, chce wyzwolić nas z okowów zła. Chce dać nam wolność i życie, nowe życie. Jezus powiedział w Ewangelii św. Jana: Przyszedłem, aby owce miały życie i miały je w obfitości. (J 10,10b). Jezus mógł tak powiedzieć, bo na innym miejscu powiedział, że za te owce sam siebie złoży w ofierze, aby one miały życie. Powiedział, że za chwilę, po zmartwychwstaniu, pośle strumień miłosierdzia. Już z wysokości krzyża posłał swego Ducha, otwierając w swym sercu źródło miłosierdzia.
Dzisiaj przyświeca na jeden cel: wejść do strumienia i zanurzyć się w Rzece życia, ukryć się w przepaściach Bożego Miłosierdzia. Boży strumień rozlewa się bardzo intensywnie, bardzo szeroko tzn. schodzi coraz niżej, do coraz niższych obszarów, rozlewając się szeroko. Dlatego pojawiają się dzisiaj nowi święci, małolaty modlą się w językach, młodzieńcy prorokują, ludzie, którzy byli przeklinani błogosławią, skreśleni z listy wyścigu szczurów – ewangelizują. To jest wielkie świadectwo rozlewu Bożego Miłosierdzia, rozlewania się Bożej łaski. Kiedyś uczestniczyłem w pewnych rekolekcjach, w których, nie wiem, czy przypadkowo czy nie, ale znalazła się pewna muzułmanka, Iranka z pochodzenia. I po dniu tych rekolekcji, podeszła do mnie prosząc o to bym się nad nią pomodlił, ponieważ ma bardzo poważny problem, bardzo mocną nerwicę natręctw, która polegała na tym, że miała ciągle poczucie nieczystości. To było bardzo uciążliwe dla tej kobiety, bo kilka razy dziennie musiała brać prysznic, a czegokolwiek się dotknęła, zaraz musiała szybko myć ręce. Takie ogromne, ciężkie natręctwo. I kiedy ona przyszła do mnie prosić o modlitwę, pierwsza myśl, która pojawiła się w mojej głowie była taka: Zgłupiała? Muzułmanka? Przyszła do księdza katolickiego prosić o modlitwę? Nie! To mi się nie mieści w mojej dogmatyce. I pytam się: jak to ty muzułmanka przychodzisz do mnie, katolickiego księdza, żebym się nad tobą pomodlił? A czy ty wierzysz w Jezusa Chrystusa? Ona mówi: Tak ojcze, bo w islamie Jezus też jest obecny. My wierzymy w niego jako w proroka, ale On dla mnie jest kimś więcej niż prorokiem. Dlatego proszę cię pomódl się nade mną. Więc nie było wyjścia. Prawdę mówiąc, kiedy zadałem jej pytanie o wiarę, to myślałem, że powie: „nie wierzę” i będzie załatwione, nie będę się musiał modlić. Ale ona wyznała wiarę w Jezusa. Modlitwa trwała nie dłużej niż 5 minut i ona całkowicie została uzdrowiona ze swojej dolegliwości, jak ta kobieta z Ewangelii, która 12 lat cierpiała na krwotok. Dlatego, że Miłosierdzie Boga dotyka, tych, którzy jeszcze Jezusa nie spotkali. Bóg szuka dzisiaj przez Ducha Świętego owiec, które zaginęły. I właśnie z tych zaginionych, z tych najmniejszych dzisiaj czyni wielkich gigantów ewangelizacji, tytanów ducha.
Strumień Boży jest wezbrany wodą mówi psalmista: Bruzdy jej nawodniłeś, wyrównałeś skiby (Ps 65,11a). Bóg nawiedza twoje bruzdy. To Forum, w którym uczestniczysz to jest czas twojego nawiedzenia, czas nawiedzenia twojej skiby, kiedy Bóg przychodzi do zranienia. Bo On widzi jak bardzo jesteśmy rozszczelnieni, słuchając fałszywych proroków, jak uchodzi z nas życie, że nie mamy w sobie radości ani mocy, a sól traci smak! Bóg to widzi. Dlatego na czasy ostateczne daje nam Boże Miłosierdzie, daje nam Ducha Świętego. Jest źródło pośrodku ogrodu; wytryska spod drzewa życia i nawadniając ziemię niesie życie i pustynia zamienia się w ogród. Bóg chce Cię uszczęśliwić przez swojego Ducha. Co czytamy w psalmie „Szczęśliwy mąż, który nie idzie za radą występnych, nie wchodzi na drogę grzeszników … i nie zasiada w kręgu szyderców, lecz ma upodobanie w Prawie Pana (Ps 1, 1). Szczęśliwy, który nie idzie za ciałem, szczęśliwy ten, który nie idzie za współczesną modą, szczęśliwy ten, który nie idzie za fałszywymi prorokami, lecz w Prawie Pańskim ma upodobanie. To jest pierwszy krok. Odrzuć swoje bożki, cokolwiek by tym nie było. Chciej zostawić na tym Forum, tu i teraz, swoje stare życie jakiekolwiek ono by nie było. To wszystko co się na nie składa. Nie tylko to co złe, ale zechciej zostawić też to, co dobre swoje zdolności, pragnienia, marzenia, aspiracje. To również chciej zostawić. To było minutę temu, teraz Duch przychodzi z nowa łaską, chce ci dać coś nowego, coś lepszego. Żeby przyjąć nowe życie trzeba zostawić stare. Żeby coś zacząć trzeba coś wcześniej skończyć. I wtedy będziesz, jak mówi psalm, jak drzewo zasadzone nad płynącą wodą, które wydaje owoc w swoim czasie a liście jego nie więdną; co uczyni pomyślnie wypada (Ps 1, 3) Wszystko co uczynisz będzie udane. Jeśli będziesz zakorzeniony nad płynącą wodą, to nie będzie dla ciebie rzeczy niemożliwych. Pan Jezus mówi, jeśli będziesz zasadzony nad płynącą wodą, jeśli przyjmiesz chrzest – będziesz uwalniał od złych duchów, będziesz uzdrawiał chorych, cuda będziecie czynić, umarłych będziecie wskrzeszać. To jest obietnica Jezusa dla tych wszystkich, którzy chcą zostawić stare życie, a przyjąć łaskę nowego życia, chcą zasadzić się nad płynącą wodą, chcą czerpać z Ducha Świętego. Wszystko co czyni będzie mu dane w każdym czasie. W każdym czasie! Również wtedy, kiedy cię inni będą prześladowali, ty będziesz wydawał błogosławiony owoc. Dlaczego? Bo ta moc nie będzie z Ciebie, ale z Ducha Świętego. Gdy będziesz chory na raka, umierający (oczywiście absolutnie nikomu tego nie życzę, ale różne są koleje naszych losów), może czasami unieruchomiony, na wózku inwalidzkim, jakiś ogromny krzyż spadnie na ciebie – ty w tym krzyżu wydasz wspaniałe owoce, dlatego, że będziesz zakorzeniony nad Strumieniem życia, będziesz czerpał z Ducha Świętego. Bóg chce nas zasadzić nad płynącą wodą, abyśmy wypuścili korzenie ufności do strumienia miłosierdzia. Słyszeliśmy w tej obietnicy, którą Pan Jezus daje, że tylko nad brzegiem gdzie możemy czerpać z Bożego Miłosierdzia jest nasze miejsce.
Pozwólcie, że sięgnę znowu do Słowa Bożego. Tym razem do Księgi proroka Ezechiela: „Następnie zaprowadził mnie z powrotem przed wejście do świątyni a oto wypływała woda spod progu świątyni w kierunku wschodnim, ponieważ przednia strona świątyni była skierowana ku wschodowi; a woda płynęła spod prawej strony świątyni na południe od ołtarza. I wyprowadził mnie przez bramę północną na zewnątrz i poza murami powiódł mnie od bramy zewnętrznej, skierowanej ku wschodowi. A oto woda wypływała spod prawej ściany świątyni, na południe od ołtarza. Potem poprowadził mnie ów mąż w kierunku wschodnim; miał on w ręku pręt mierniczy, odmierzył tysiąc łokci i kazał mi przejść przez wodę; woda sięgała aż do kostek. Następnie znów odmierzył tysiąc [łokci] i kazał mi przejść przez wodę: sięgała aż do kolan; i znów odmierzył tysiąc łokci i kazał mi przejść: sięgała aż do bioder; i znów odmierzył jeszcze tysiąc [łokci]: był tam już potok, przez który nie mogłem przejść, gdyż woda była za głęboka, była to woda do pływania, rzeka, przez którą nie można było przejść. Potem rzekł do mnie: Czy widziałeś to, synu człowieczy? I poprowadził mnie z powrotem wzdłuż rzeki. Gdy się odwróciłem, oto po obu stronach na brzegu rzeki znajdowało się wiele drzew. A On rzekł do mnie: Woda ta płynie na obszar wschodni, wzdłuż stepów, i rozlewa się w wodach słonych, i wtedy wody te stają się zdrowe. Wszystkie też istoty żyjące, od których tam się roi, dokądkolwiek potok wpłynie, pozostają przy życiu: będą tam też niezliczone ryby, bo dokądkolwiek dotrą te wody, wszystko będzie uzdrowione. Będą nad nimi stać rybacy począwszy od Engaddi aż do En-Eglaim, będzie to miejsce na zakładanie sieci i będą tam ryby równe rybom z wielkiego morza, w niezliczonej ilości. Ale jego błota i zalewy nie zostaną uzdrowione, one są pozostawione dla soli. A nad brzegami potoku mają rosnąć po obu stronach różnego rodzaju drzewa owocowe, których liście nie więdną, których owoce się nie wyczerpują; każdego miesiąca będą rodzić nowe, ponieważ woda dla nich przychodzi z przybytku. Ich owoce będą służyć za pokarm, a ich liście za lekarstwo. (Ez 47, 1-13) Oto Słowo Boże! Oto Słowo Boże! Kochani, to jest obietnica. To jest słowo dla mnie. To jest słowo dające nadzieję. Od czego się zaczyna ten przepiękny tekst. Że następnie zaprowadził mnie z powrotem przed wejście do świątyni. I potem kiedy ten prorok idzie wzdłuż strumienia Bóg jakby chciał go zawrócić; ty za daleko zaszedłeś, wróć, musisz stać się na powrót jak dziecko. Ty musisz zacząć od nowa, trzeba wrócić do źródła, do pierwotnej gorliwości, do samego początku. Czasami jest taka pokusa, że my się zagalopujemy, że nie widzimy Bożej łaski. Nam się wydaje, że to my, że to nasze pomysły, że to nasze zdolności, charyzmaty, duchowość, pobożność itd. A Bóg mówi wróć się, wróć z powrotem, musisz zaczerpnąć ze Źródła, musisz wejść do Rzeki życia. Ty nie możesz sam iść. Ty nie możesz zostać sam. Ty musisz wejść do Rzeki. I widzimy, że to wchodzenie jest pewnym procesem. I my musimy dać też sobie czas, musimy być bardzo pokorni, Bóg działa w czasie. Bóg wypełnia nas swoją łaską, to znaczy, że jest to pewien proces uzdrawiania naszego serca, uzdrawiania naszego życia, przymnażania nam wiary. Dajmy sobie czas. Bądźmy pokorni wobec Bożej Obietnicy. I czytamy dalej, że wyprowadził mnie przez bramę północną na zewnątrz i poza murami powiódł mnie od bramy zewnętrznej, skierowanej ku wschodowi. Bóg wyprowadza nas poza różne bramy, poza mury. I jest potrzeba, żebyśmy wyszli właśnie z tych wewnętrznych warowni, żebyśmy przeszli przez bramę, przeszli przez mur, przez który Bóg chce nas przeprowadzić. To mogą być mury naszych lęków, naszych uprzedzeń, zranień itd. To może być mur rozumu, racjonalizmu – to jest taki mur, który przeszkadza niektórym modlić się w językach, bo osoby te wybudowały sobie mur racjonalizmu, który chroni je przed prostym uwielbieniem Pana Boga w językach. I Bóg chce żebyś przeszedł przez ten mur niezrozumienia, racjonalizmu, przez mur utartych schematów modlitwy, różnych praktyk pobożnościowych, przez mury dewocyjności, przez mury litery prawa, dlatego, bo chce cię wprowadzić do Strumienia, w którym nie ma prawa. Jest tylko jedno prawo – prawo miłości. Bo ten strumień to Miłość Miłosierna. I kiedy wejdziesz do tego Strumienia, kiedy będziesz żył w Duchu Świętym, kiedy będziesz czerpał z tego prawa miłości, to nie będziesz się spowiadał żeś w piątek powąchał zwyczajnej, albo żeś zapomniał paciorek przed spaniem, albo żeś klął na kurę sąsiada, ale będziesz pragnął zanurzyć się w Strumieniu, zanurzyć całą swoja nędzę, swoją pychę, swój egoizm, swoje zapatrzenie w siebie, lenistwo, faryzeizm. I wtedy znajdziesz odpoczynek. I wtedy Bóg cię uzdrowi, bo staniesz się synem obietnicy, będziesz żył jak dziecko Boże, nie w niewoli prawa, ale z miłości i łaski.
Dlatego widzimy jak bardzo potrzebujemy wody życia. Jak bardzo tej wody życia potrzebuje nasza wiara. I Bóg chce rozlewać wody po spragnionej glebie, ich zdroje po wyschniętej ziemi (Iz 44,3a), jak mówi nam Prorok Izajasz. Bóg tego chce, On tego pragnie. Kiedy modliłem się nad tym tekstem, Bóg dał mi takie światło, że chce uzdrawiać nasze korzystanie z sakramentu miłosierdzia. Bo często w sposób niewłaściwy, korzystamy z tej krynicy miłosierdzia. A tak naprawdę może w ogóle z niej nie korzystamy, odprawiając tylko pewne formalne, rytualne czynności, pozostając nadal suchymi. Nic się nie zmienia w naszym życiu. Bóg chce prowadzić nas w głębię tego sakramentu, chce odnowić w nas pragnienie miłosierdzia. Nie odbywanie spowiedzi od czasu do czasu, czy od pierwszego piątku do kolejnego. To nie o to chodzi. W spowiedzi chodzi o skruchę, o żal, który wynika z bólu serca, kiedy widzę swoja nędzę, jak s. Faustyna, która pisze, że o mało nie umarła kiedy zobaczyła jak jest nędzna. Nie umarła dlatego, że ocaliła ją łaska i miłosierdzie. I Bóg uczynił ją, taką małą, prostą, niewykształconą zakonnicę, tak ogromnym narzędziem swego miłosierdzia.
Bóg chce wlać swojego Ducha na spieczone ziemie naszej codzienności. Tą spieczoną ziemią może być np. twoje małżeństwo. Dzisiaj niestety coraz częściej po 4, 5, 7 latach małżeństwa przypominają pustynię. Może jeszcze przed gośćmi na imieninach zagrają scenkę pod tytułem: „niech widzą, jak się kochamy”, ale tak naprawdę, w codzienności nie mogą się znieść. A przecież każde małżeństwo osadzone jest na źródle Bożej łaski, zasadzone jest nad płynącą wodą. Trzeba tylko uruchomić te źródła, trzeba wrócić do początku, do pierwotnej miłości, do miłości miłosiernej. Ja nie umiem tego zrobić, ty nie umiesz tego zrobić, bo jestem słaby, bo jesteś stepem, ale Bóg to może zrobić, bo On rozlewa swego Ducha. Spieczoną ziemią może być twoja wspólnota. W ludziach z różnych wspólnot obserwuję pewne dwie skrajności. Jedną skrajnością jest lęk przed jakąkolwiek posługą, ja się nie nadaję, jestem za głupi, za słaby, nie taki status społeczny, nie umiem tego robić, a tak naprawdę bardzo często wynika to z naszego lęku. Lęku, który nas paraliżuje, obezwładnia i demon się cieszy, że jesteśmy nieużyteczni. I drugą skrajnością jest takie zadufanie w sobie. Ooo! Ja jestem we wspólnocie, więc wiem więcej, jestem pobożniejszy, więcej się modlę, uczestniczę w różnych rekolekcjach, sesjach duchowościowych, forach charyzmatycznych itd. Pojawia się niebezpieczeństwo pychy. Wychodzę na coraz wyższy stołek, i to jest często największa katastrofa. I to jest właśnie ta spieczona ziemia. Dlatego w konsekwencji we wspólnotach jest często dużo zniechęcenia, tracimy świeżość, często się ranimy nawzajem, nic nam się nie chce, lenistwo w ewangelizacji usprawiedliwiamy potrzebą kontemplacji, i wtedy ani ewangelizacji, ani kontemplacji.
Potrzebujemy Ducha Świętego, nowego powiewu, wody życia! Spieczoną ziemią może być moje życie. Czasami się zdarza, że słyszę takie słowa „Proszę księdza przegrałem swoje życie, moje życie jest jedną wielką ruiną, moje życie jest jedną wielką pomyłką”. Nie!!! Bóg cię chce zasadzić nad płynącą wodą, abyś wydał owoc w każdym czasie. Nawet jeżeli masz 70 lat, możesz wydać owoc w tym czasie. Czasami też się spotykam z takim stwierdzeniem „Proszę księdza 65 lat czekałam, żeby mi ktoś to powiedział. Jestem odmłodzona o kolejne 50 lat. Dlatego, że pozwoliłam się zasadzić nad strumieniem życia”. I dzisiaj czerpię z tego strumienia poprzez codzienną medytację, poprzez Słowo Boże. Ciekawa rzecz, zobaczmy, że drzewo zostało zasadzone po obu stronach rzeki. Jak można zasadzić drzewo po obu stronach rzeki? Nie da się. Można to zrobić albo po jednej stronie, albo po drugiej stronie. Ojcowie Kościoła m.in. św. Hieronim interpretuje to tak, że te dwa strumienie, nad którymi jest zasadzone drzewo życia i z którego wylewa się woda to Stary i Nowy Testament. To jest to życie w codzienności, to nasze źródło życia, te nasze możliwości duchowe, które ukryte są w Biblii. Zobaczmy tylko kilka fragmentów dzisiaj czytałem. Jakie bogactwo treści. Ile nadziei wnosi nam Słowo Boże. Zresztą samo Słowo mówi o sobie, że jest lekarstwem, jest jak miecz obosieczny. Bóg chce, abyś wydał owoc w swoim czasie. A jakie owoce przynosi ten, który jest zasadzony nad płynącą rzeką mówi nam św. Paweł w Liście do Galatów: miłość, radość, pokój, cierpliwość, uprzejmość, dobroć, wierność, łagodność, opanowanie. Przeciw takim [cnotom] nie ma Prawa (Ga 5,22). Jeżeli będziemy wydawać owoce Ducha nie potrzebujemy żadnego prawa, bo ono nie będzie nam do niczego potrzebne. Bo ja nie będę musiał iść w niedzielę na sumę na Mszę świętą, a jest piękna pogoda i grzyby w tym roku obrodziły, tylko nie będę się mógł doczekać spotkania z Jezusem Zmartwychwstałym. Nie będę się mógł doczekać, by znowu zaczerpnąć z tego strumienia miłosierdzia. Ja nie będę się musiał modlić wieczorem i rano, ale zapragnę przy Nim odpocząć. Tylko ten, kto jest zasadzony nad strumieniem, potrafi zrezygnować z telenoweli, nawet tej, którą bardzo lubi, bo wie, że na pustyni nie może sobie pozwolić na utratę wody. Nie może zasnąć bez wołania o Ducha Świętego. Takie są owoce Ducha.
Pan Jezus do Samarytanki, która była wyschnięta w swoim życiu, gdyż żaden mężczyzna nie mógł ugasić jej pragnienia, mówi: „Kto będzie pił wodę, którą ja mu dam, nie będzie pragnął na wieki” (J 4,14). Jaką wodę? – Ducha Świętego. „Ta woda stanie się w nim źródłem wody wytryskującej ku życiu wiecznemu” (J4,14). I co ta uschła Samarytanka zrobiła? Pobiegła i zewangelizowała całe miasto. I za chwilę całe miasto przyszło do Jezusa, żeby znaleźć nowe życie, żeby pójść za Jezusem. Bóg w naszych czasach chce uruchomić kanały miłosierdzia. Ojcowie Kościoła mówią, że te strumienie miłosierdzia to są dary Ducha Świętego, to są te strumienie miłosierdzia. Ale też Ojcowie Kościoła uczą, że strumieniem miłosierdzia masz być ty i ja. Bóg z ciebie chce uczynić kanał swojego miłosierdzia, kanał, przez który będzie płynąć Duch Święty – do twojej rodziny, do twojego małżeństwa, do zakładu pracy. Kiedyś przychodzi osoba, która mówi, że nie może wytrzymać ze swoją współlokatorką. Tak ją denerwuje, że mało szału nie dostanie. Doradziłem jej: absolutnie nie daj się jej sprowokować, pozwól się jej wykrzyczeć, pozwól się jej wygadać i w duchu się módl za nią, bo Bóg postawił ci na drodze tę osobę, żebyś modliła się o Ducha Świętego dla niej. Po trzech dniach ta osoba przychodzi do mnie z wielką radością i mówi: „Proszę księdza to działa! Wszystko się zmieniło!” Kiedy człowiek zaczyna uruchamiać te kanały, przez które pozwala płynąć Duchowi Świętemu, Rzece Miłosierdzia, pustynia się zazielenia.
„Kto jest spragniony, a wierzy we mnie, niech przyjdzie do mnie i pije. Jak rzekło Pismo: strumienie wody żywej popłyną z Jego wnętrza a powiedział to o Duchu, którego mieli otrzymać wierzący w Niego” (J 7,37). Tłumaczenie Biblii Jerozolimskiej mówi dosłownie: Rzeki wody życia popłyną z Jego wnętrza. Co ciekawe, w przekładzie tym słowo Rzeki napisane jest przez duże „R”. To znaczy, że nie są to tylko symboliczne rzeki, ale to jest Duch Święty, Osoba Boska. I tutaj mamy do czynienia już nie z drzewem życia, zasadzonym nad źródłem, pośrodku ogrodu; to już nie jest świątynia spod, której z prawej strony wypływa strumień – rzeka życia; to jest nowa świątynia – Jezus Chrystus, który otworzył swoje serce. Dlatego Św. Jan w Apokalipsie napisze: „A świątyni w nim nie dojrzałem, bo Jego świątynią jest Pan Bóg wszechmogący i Baranek (Ap 21,22). To On jest świątynią. Kiedy otwieramy ostatnią księgę Biblii, czytamy w niej, że Bóg „ukazał mi rzekę wody życia, lśniącą jak kryształ, wypływającą z tronu Boga i Baranka. Pomiędzy rynkiem Miasta a rzeką, po obu brzegach, drzewo życia, rodzące dwanaście owoców – wydające swój owoc każdego miesiąca – a liście drzewa służą do leczenia narodów” (Ap 22,1-2). Zobaczmy. Czy to jest przypadek, że pierwsza i ostatnia księga Pisma Świętego mówi nam o drzewie życia i o strumieniu? Tak, jakoby Bóg chciał całą Biblię, obwarować tym strumieniem miłosierdzia, tak jakoby Pan Bóg chciał nam powiedzieć, że ta Księga jest rzeką miłosierdzia, że jest ona instrukcją obsługi naszego życia. To jest Księga, która wlewa pokój i zbawienie w nasze życie, uwalnia nas od tej śmiertelnej rzeki, która wylewa się z paszczy demona.
„Głębia przyzywa głębię hukiem wodospadów” (Ps 42,8). Jaka głębia? Głębia ludzkiego serca. Bóg na krzyżu otworzył swoje serce aż do samej głębi. Ta głębia Boskiego serca przyzywa głębię mojej pustyni, moją marność, kruchość, małość, moją niezdarność, wszystko to, z czym się zmagam każdego dnia, co jest moim stepem. Głębia przyzywa głębię hukiem wodospadów. Zatem co mamy dzisiaj robić? Stanąć pod wodospadem. Dla mnie ten obraz JEZU UFAM TOBIE interpretuję jako wodospad, strumień, który wypływa z serca Jezusa to jest wodospad. I dla nas dzisiaj jest czas, aby stanąć pod tym wodospadem, tak osobiście, z głębi serca. Można siedzieć w ostatnim rzędzie, a sercem zapragnąć stanąć pod wodospadem Bożego miłosierdzia i pozwolić Mu działać. Nie stawiajmy tamy Duchowi Świętemu! Pan Jezus do siostry Faustyny powiedział: „Powiedz duszom, by nie stawiały tamy w swym sercu Mojemu Miłosierdziu, które tak bardzo pragnie w nich działać. Pracuje Moje Miłosierdzie we wszystkich sercach, które mu otwierają swoje drzwi. Jak grzesznik tak i sprawiedliwy potrzebuje Mojego Miłosierdzia. Nawrócenie i wytrwanie jest łaską mojego miłosierdzia”. Co dzisiaj mamy zrobić? Co mamy zrobić na tym Forum charyzmatycznym? Co jest naszym zadaniem?
– Stanąć pod wodospadem Miłosierdzia!