Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus i Maryja zawsze Dziewica. Mam na imię Mateusz i chciałbym podzielić się tym co wydarzyło się w moim życiu.

Mianowicie kiedy miałem 22 lata żyjąc zupełnie beztrosko w przywiązaniu do dóbr materialnych, jak i szukaniu uciech poprzez różne środki uzależniające. Do kościoła przestałem chodzić już od kilku lat, bądź chodziłem jedynie w święta, gdzie nawet nie wchodziłem do kościoła i całą mszę św. przegadałem z kolegami.

W pewnym momencie życia jeszcze bardziej się pogubiłem i natrafiłem w internecie na wschodnią naukę tj.: zen, rozwój świadomości, integracje oddechem. Nie zdając sobie z tego sprawy praktykowałem zamieszczone tam praktyki. Było to dla mnie coś zupełnie nowego. Zafascynowałem się jak i zaciekawiłem "innym" postrzeganiem świata i siebie samego. Myślałem że jak dalej będę pogłębiał tą naukę (np. integracje oddechem, wychodzenie poza jaźń) odgadnę cel swojego istnienia, stanę się kimś oświeconym i przez co będę mieć władzę nie tylko nad sobą także nad innymi. W tym samym okresie sięgałem częściej i więcej po alkohol, marihuanę, pornografię. Równolegle rósł we mnie coraz większy niepokój, lęk, strach, obsesje, które starałem się zagłuszyć wspomnianymi używkami. Można powiedzieć, że zamęt spowodowany tymi rzeczami dawał mi jeszcze większego kopa do pójścia na całego a zarazem bycia bardziej na "haju".

Lecz po pół roku trafiłem do szpitala z powodu zatrucia pokarmowego i wysokiej gorączki. Przebywając w szpitalu poprosiłem mamę o to aby przywiozła mi jakąś książkę bądź gazety, ponieważ w pokoju gdzie leżałem nie było nawet telewizora. Dostałem od niej pobożną książkę "Życie Jezusa" – Ellen White, którą dopiero po kilku dniach zauważyłem i nie miałem ochoty jej czytać. Książka która leżała na stoliku niechybnie przykuwała moją uwagę i gdzieś w myśli odczytywałem jej tytuł "Życie Jezusa". Pojawiały mi się też myśli: jak żył Jezus, kim Był, co robił, czego nauczał pomyślałem że może warto się dowiedzieć, a może nauczał o czymś podobnym z czym ja się zetknąłem. Otworzyłem książkę i zacząłem czytać, bo inaczej bym się nie przekonał.

Po jakimś czasie zauważyłem że coś odciąga mnie od czytania jak i kontaktu z różnymi przedmiotami katolickimi. Objawiło się to poprzez różne koszmary, budzenia w nocy zalany potem, jak i odczuwania "tajemniczej osoby" (bo niewidzialnej) we własnym pokoju w środku nocy, która jakby dawała mi odczuć nienawiść do samego siebie; oraz w tym samym czasie czułem jak gdyby brakowałoby mi tlenu bądź bym się topił. Świadomy że nie śnię, ani nie oddaje się wyobraźni, a wręcz przytomny i skupiony przy zdrowych zmysłach jeszcze bardziej, wyrywał mi się głos z głębi sumienia w postaci najpowszechniejszej modlitwy "Zdrowaś Maryjo…" Przerażony do szpiku kości że "ten ktoś" lub ta nienawiść wejdzie we mnie i zacznie mnie szarpać, rzucać po ścianie jeszcze usilniej począłem się modlić. Po kilku szczerych wypowiedziach Zdrowaś Maryjo owy strach i odczuwanie tej obecności w pokoju znikło, natomiast czułem odmienne w sercu uczucie bezgranicznej miłości i bycia kochanym (w takiej relacji jako matka do dziecka) bez względu co robiłem i kim byłem. Rozpłakałem się ze wzruszenia, dotknięcia głębi serca oraz nie przestawałem się modlić aż do pierwszego świtania poranka.

Te zdarzenia skłoniły mnie do odbycia pierwszej szczerej prawdziwej spowiedzi z całego życia. Moje życie zmieniło się o 180 stopni, zacząłem praktykować wiarę, przyjmować sakramenty, czytać Pismo Święte. W zewnętrznym życiu nastąpiły takie przemiany jak: odrzucenie wszystkich nałogów, otworzenie się na inne towarzystwo, odbudowa więzi rodzinnej. Moje poznawanie wiary stało się czymś najważniejszym, a życie duchowe nieoderwalną praktyką (a nawet walką) chodź dalej są pokusy, lecz teraz wiem do kogo się zwracać o pomoc. Staram się codziennie uświadamiać, że nasza Matka Boża chce nam pomagać we wszystkim, jak i bronić przed złem jeśli bezgranicznie Jej zaufamy. Zachęcam wszystkich do poznania Dobrej Nowiny (Ewangelii) życia Pana Jezusa i przekonania się samemu, że Bóg tęskni za nami i chce z nami przeżywać życie w każdych sytuacjach.