Na wyprawę śladami siostry Faustyny chciałam się wybrać od dawna, być może wstyd się przyznać ale tym razem moim priorytetem nie była chęć przebywania w tych miejscach ze względów duchowych lecz jako wieloletni pasjonat podróży oraz specjalista ds. sprzedaży, marketingu i wizerunku w prestiżowych firmach zapragnęłam zbadać ten fenomen, który mnie od dawna intrygował, fenomen w historii piśmiennictwa, malarstwa, rozważań duchowych i modlitwy..

Nurtowało mnie kto to wymyślił a później wypromował, rozreklamował i osiągnął taki efekt? Może jakaś specjalna komisja, zespół wybitnych teologów, specjalistów od duchowości, terapeutów?  
Można by powiedzieć, że jest to przecież misternie wykonany plan sprzedażowo-marketingowy z uwzględnieniem wszystkich trendów i umiejętnie spełniający indywidualne oczekiwania, pragnienia i zachcianki potencjalnego nabywcy! Dobrze wiem ile się trzeba nagłowić, namyśleć, ile burz mózgów, dyskusji z różnymi specjalistami z przeróżnych dziedzin przejść aby wymyślić, zaplanować i co najważniejsze wprowadzić w życie coś co będzie chwytliwe (przynajmniej na jeden sezon), wzbudzające zaufanie i w miarę spójne. W tym przypadku wszystko jest takie poukładane, jedno wynika z drugiego, nie ma jakichś „haczyków”, nieprawdziwych „chwytów marketingowych”  a najbardziej zdumiewający jest fakt, ze bez żadnych modyfikacji jest ponadczasowe i trwa tak długo.
Podróżując po świecie często spotykałam obraz Pana Jezusa Miłosiernego, wtedy z dumą przyznawałam się do tego, że podobnie jak s. Faustyna ja również pochodzę z Polski ale w głębi serca często zastanawiałam się nad tym o co chodzi? Tak więc jako specjalista do spraw sprzedaży, marketingu i wizerunku społecznego szanujących się firm, ale również jako podróżnik i kobieta wielokrotnie zastanawiałam się np. nad tym: O co chodzi z tą dziewczyną, która ukończyła zaledwie 3 klasy szkoły podstawowej, mieszkała i wychowała się na głębokiej prowincji, w której zdaniem wielu wybitnych intelektualistów, naukowców nie ma prawa pojawić się żaden mistyk a już na pewno nie kobieta, która miałaby mieć jakieś głębsze refleksje duchowe?  A jednak właśnie Jej wizje, początkowo traktowane jak choroba psychiczna okazały się najszybciej rozwijającym się kultem religijnym na świecie. Przecież nie była Ona uczennicą żadnej szkoły mistycznej, nie chodziła na żadne wykłady, nie  studiowała teologii, a na początku nawet nie miała stałego spowiednika o własnym kierowniku duszy nie wspominając. Rozumiem np. Hiszpanię – tam mogła pojawić się duchowość karmelitańska ale kraj taki jak nasz: Polska, przecież ponoć u nas nie ma takiej kultury, takiej tradycji, przecież prowincje takie przesiąknięte są jedynie pobożnością powierzchowną, ludową, więc jak prosta dziewczyna z Polskiej wsi mogłaby mieć tak głębokie refleksje duchowe, tak głębokie wizje: rozmawia z Panem Jezusem i przekazuje orędzie, które w mgnieniu oka rozchodzi się na cały świat.  Kilka lat temu poznałam pewnych ludzi z Brazylii – kiedy się dowiedzieli skąd pochodzę zasypali mnie wiedzą na temat przesłania przekazanego przez polską zakonnicę i znów pojawiło się pytanie: O co chodzi z tą Miłością i z tym Miłosierdziem? Dzieje kultu Miłosierdzia Bożego są zdumiewające. Zdałam sobie sprawę, żejest to najprężniej rozwijający się kult na świecie. Dlaczego? Otóż moją odpowiedź znalazłam właśnie w Wilnie a brzmi ona następująco: Dlatego, że jest ponadczasowy, że jest prosty i trafia do głębi ludzkiego serca. Ludzkość od dawna zadaje sobie pytania na temat sensu życia a zapewnienie o Miłości i Miłosierdziu Boga pomimo wielu różnych wywodów naukowych jest prostą, prawdziwą i jedyną odpowiedzią.  Moim zdaniem zwraca nam naszą godność dziecka Bożego, pokazuje naszą wartość, przypomina o tym, ze nie jesteśmy samotną wyspą, że zostaliśmy stworzeni do relacji, do relacji z innymi, konkretnymi ludźmi oraz relacji najdoskonalszej: z Bogiem i choć trudno w to uwierzyć to w Jego oczach każda osoba jest cenna. Zobaczyłam to próbując odpowiedzieć sobie na pytanie dotyczące tego o co chodzi z tym obrazem-znanym i czczonym na całym świecie?, namalowanym wg wskazówek właśnie tej prostej zakonnicy, która przecież nie znała historii sztuki, technik malarstwa? Wydawać by się mogło, że jest taki prosty, prosta technika, proste tło, prosta postać.  O co chodzi z tym obrazem? stał się on najbardziej popularnym wizerunkiem Jezusa rozpowszechnionym na całym świecie i odpowiada na pytania wielu naukowców, teologów, wyznawców innych religii a przede wszystkim swoją głębią odpowiada na pytania tak wielu ludzkich serc. Ku mojemu zaskoczeniu patrząc na oryginał obrazu w Wilnie otrzymałam odpowiedź na nurtujące mnie pytania. Ja patrzyłam na obraz ale co ważniejsze Pan Jezus patrzył na mnie, tylko na mnie. Dla Niego byłam tylko ja – mimo iż najlepiej zna moje wszystkie wady, grzechy, słabości nadal patrzył oczyma pełnymi miłości, miłości bezwarunkowej, wzbudzającej zaufanie, wzbudzającej chęć oddania mu się w całości teraz i na zawsze, był to wzrok podnoszący na duchu, dający nadzieję, wzbudzający chęć pójścia za Nim bez żadnych pytań, zastrzeżeń, wątpliwości – teraz wiem, ze tych kilka chwil było ogromną łaską, łaską wywołująca pragnienie doświadczenia nie tylko Miłości Boga ale również bezgranicznej Jemu ufności. 
Lubię czytać książki, prawdopodobnie w związku z czym w mojej głowie pojawiało się jeszcze jedno pytanie: O co chodzi z tą pozwolę sobie nazwać „książeczką”, która mimo wielu błędów stylistycznych, gramatycznych i zapewne ortograficznych przetłumaczona została na prawie wszystkie języki świata i stała się najbardziej poczytnym dziełem w historii literatury? Dziełem czytanym nie tylko przez osoby duchowne ale różnego stanu i w różnym wieku. Odpowiadając sobie na pytanie dotyczące fenomenu popularności tej „książeczki” stwierdziłam, że dla niektórych „Dzienniczek” może opowiadać o jakiejś abstrakcyjnej relacji, o Bogu odległym, niewidzialnym. Ale przecież łatwo można wywnioskować, że Bóg ten jest Bogiem bardzo subtelnie wchodzącym w ludzkie życie i w bardzo konkretne jego wydarzenia, a nawet powiedziałabym  jest Bogiem wchodzącym w bardzo osobistą, wręcz intymną relację z każdym z nas. Później przychodziły mi takie myśli, iż na popularność dzienniczka wpłynął fakt, że poniekąd jest to romans, romans opowiadający piękną Historię Miłosną o niezmierzonej miłości Boga do człowieka,,, hmmm,  ale moment, przecież tym dziełem żyją również mężczyźni, urzekło wielu z nich a Oni rzadko przepadają za wyciskającymi łzy z oczu ckliwymi słówkami, poczytnymi „romansidłami”. Więc co ich ujęło? Znam przecież kilku takich, którzy żyją tym dziełem, którzy je namiętnie czytają a nawet  przesłania w nim zawarte wprowadzają w swoje i innych życie. Jak to się dzieje? Przecież naszym zdaniem mężczyzna jest tak mało wrażliwy, prosto rozumujący, mało skomplikowany, wszystkie wiemy, że przecież mężczyźni są jak dzieci ;-)… ach wiem, no właśnie, jak dzieci….. Czyżby ujęła ich prostota przekazu? Tak, z całą pewnością myślę, ze jest to cecha charakterystyczna dla siostry Faustyny, postawa dziecka, przejawiająca się w dziecięcej ufności Bogu, bez zbędnych pytań, opisów, tłumaczeń BEZGRANICZNA UFNOŚĆ BOGU!
 
Na tych rekolekcjach nie było  nie wiadomo jak głębokich, długich konferencji, wielkich nauk, nie wiadomo jak pięknych  słów. Nie było jakichś zaplanowanych animacji, kontrolowanych spotkań, dzielenia w grupach. Było coś o wiele bardziej ważniejszego: spotkanie z drugim człowiekiem oraz spotkanie serca z sercem i za tę możliwość z serca WAM dziękuję.  W mojej głowie pojawia się jeszcze wiele pytań, przemyśleń ale… .Jezu Ufam Tobie… i po co te wszystkie wywody.
Dziękuję – Ania