„odpuść nam nasze winy jako i my odpuszczamy naszym winowajcom”

     Wreszcie tu jestem, pomyślałam. Tyle razy wybierałam się na tą mszę ale ciągle coś stawało mi na przeszkodzie.

     Siedemnastego grudnia 2012 roku byłam pierwszy raz na Nabożeństwie z modlitwą o uzdrowienie i uwolnienie. Byłam spokojna może trochę podekscytowana.  Msza była przepiękna i bardzo wciągająca. Podczas trwania modlitwy tuż po modlitwie w językach …..? z ust księdza Marka padły słowa poznania: „Pan przychodzi do pewnej kobiety, która tak bardzo pragnie aby dzisiaj doświadczyć Bożej miłości. Bóg ci daje to doświadczenie, jest obecny z tobą, jest w tobie. Będziesz chodzić w obecności Jego . On wie jak bardzo potrzebujesz miłości. Jesteś samotna, nie masz zbyt wielu ludzi wokół siebie, czujesz  się niezrozumiana. Bóg, Pan Jezus  chce się z tobą zaprzyjaźnić. Odpowiada na twoje wołanie na twoje proszenie… Ta kobieta też dostaje dzisiaj dar języków, modlitwy w językach i od dzisiaj będzie to twoja normalna modlitwa, modlitwa ducha w tobie. Uwielbiaj go  w swoim  sercu, w swoim życiu. Pan Jezus daje ci dar łez bo chce oczyszczać to co jest trudną twoją historią. W dzieciństwie zostałaś bardzo skrzywdzona i Pan Jezus daje ci łaskę przebaczenia osobie, która cię skrzywdziła. Był to mężczyzna. On już nie żyje, ale potrzebuje twojej modlitwy. Modląc się za niego będziesz doświadczać też jego wstawiennictwa”. To ja, pomyślałam, ale zaraz pojawiło się zwątpienie jakby coś chciało odciągnąć mnie od tej myśli. Przecież takich kobiet może być wiele. Myśląc o tym zobaczyłam swoją ciemność. Stałam w mroku, przede mną  były kraty, przez które z łatwością przeszłam tak jakbym sama sobie je stworzyła. W oddali zobaczyłam światło, zaczęłam biec, ale droga zaczęła się rozwidlać i zatrzymałam się. Nie wiedziałam w którym podążyć kierunku. Z takimi wrażeniami wróciłam do domu. Wydawało mi się, że nic się nie stało, ale nieustannie słyszałam słowa poznania nie wiedziałam też dlaczego bez przerwy w myślach powtarzałam „ przyjdź Duchu Święty”.  Zaczęłam zastanawiać się nad swoim życiem. Byłam grzeszną, oddaloną od Boga osobą pełną żalu i chęci do rewanżu, zdałam sobie sprawę, że w ostatnich latach to się zmieniło. Zmieniły się moje spowiedzi, moje modlitwy. Nie modliłam się już tylko regułkami, ale starałam się szczerze  rozmawiać z Bogiem. Nie opuszczałam już mszy świętych. Starałam się zrozumieć innych. Zaczęłam przebaczać zauważyłam, że po każdym kolejnym przebaczeniu zbliżam się coraz bardziej do Boga. Nie miałam już żalu do moich rodziców, zrozumiałam ich i pokochałam na nowo. Wtedy też stosunki między nami znacznie się poprawiły. Modląc się prosiłam aby Bóg wskazała mi drogę, wyrażałam chęć bycia blisko Jego. Nie chciałam trwać w tym pustym pozbawionym uczuć i miłości świecie. Po każdym kolejnym przebaczeniu czułam się pewniej  tak  jakby ktoś wskazywał mi kierunek. Teraz wiem, że to sam Bóg był moim przewodnikiem i  mówił idź w tą drogą, idź… . Nie zdawałam sobie początkowo z tego sprawy,  nie wiedziałam, że przebaczenie jest takie ważne. Pamiętam, że najtrudniej było mi przebaczyć osobom, które przyczyniły się do wypadku mojego dziecka. Siedząc przy nim w szpitalu modliłam się wtedy ze łzami w oczach. Analizowałam swoje życie i wtedy to postanowiłam  je zmienić, miałam okropny  żal do siebie, że musiało dojść aż do sytuacji zagrożenia życia mojego dziecka, abym poczuła chęć powrotu do Ciebie Boże. Po tym tragicznym zdarzeniu zaczęłam pracować nad sobą. Nie opuszczałam już mszy i starałam się szczerze modlić. Czułam, że się zbliżam. Jednak coś trzymało mnie w miejscu. Boże, pomyślałam wskaż mi drogę. Dlaczego się zatrzymałam? Chcę w Ciebie wierzyć, kochać Cię, być blisko Ciebie, chcę poczuć Twoją obecność. Nie chcę tkwić w tej pustce.  Ten stan trwał około dwóch lat. Nagle odczułam jakiś wewnętrzny spokój. Nie odczuwałam już chęci rewanżu ani żalu do nikogo. Nie zdawałam sobie też z tego sprawy, że mogę mieć do kogoś jeszcze żal. Jednak po grudniowej modlitwie wróciły wspomnienia z dzieciństwa.  W dzieciństwie byłam przez kilka lat molestowana seksualnie przez pewnego mężczyzną. Zaczęło się to w  wieku około 5 lat i trwało może dwa lata może dłużej. Było to traumatyczne przeżycie, które rzutowało na całe moje życie. Dziwne ale te wspomnienia były ukryte gdzieś daleko w mojej podświadomości tak jakby mój mózg tą część pamięci przede mną chronił. Zaczęłam to wiązać z moimi nieudanymi późniejszymi relacjami z chłopcami potem mężczyznami.  Choć pragnęłam tak bardzo aby ktoś mnie kochał to bałam się bliskości nie wierzyłam w siebie. Po modlitwie o uzdrowienie i uwolnienie wróciły wspomnienia. Modliłam się i myślałam o moich doświadczeniach z dzieciństwa. Myślę jednak, że otrzymałam łaskę od Boga Żywego bo zdałam sobie sprawę z tego, iż pomimo, że wracam do tych wspomnień nie odczuwałam żadnego żalu choć wcześniej jakiekolwiek sytuacje, które przypominały mi o tej sprawie  sprawiały, że odczuwałam okropną złość  i chęć zemsty nie tylko na tym człowieku, ale i na wszystkich osobach, które czynią to komukolwiek a przede wszystkim dzieciom. Dzięki łasce, którą otrzymałam z lekkością i bez przymusu powiedziałam przebaczam.

Jednak czułam, że to nie koniec mojej drogi ale dopiero początek nowej. Modliłam się, otwierałam przed Bogiem swoje serce. Tygodniami nie spałam, robiłam rachunek sumienia z całego swojego życia.. Moje modlitwy były żarliwe, modląc się płakałam – zostałam obdarzona darem łez. Czułam się taka grzeszna i mała. Miałam do siebie żal.  Kajałam się i przepraszałam Boga za moje grzechy. Wgłębiałam się w swoją nicość i pustkę – oczyszczałam się. Czułam, że moja osobowość i wartości zmieniają wymiar. Stawałam się jakby inną osobą. Po kilku tygodniach przestałam odczuwać jakikolwiek  żal do siebie i gorycz. I wtedy to właśnie przebaczyłam sobie. Kiedy to się stało poczułam silną potrzebę spowiedzi z całego mojego życia. Po spowiedzi  czułam się  wolna jakbym narodziła się na nowo. Byłam wolna nie siedziałam już ciemnościach za kratami, które sama sobie stworzyłam i mogłam podążyć w stronę światła. Bóg dał mi szansę zacząć wszystko od nowa. To on mnie prowadził odpowiedział na moje prośby, na moje wołanie.  Prosiłam: Boże wskaz mi drogę i On był i jest moją drogą. Bo jeżeli  będziemy szli Jego drogą to poznamy prawdę, ta prawda nas uwolni i pozwoli osiągnąć życie wieczne.

W tym też czasie kiedy uczestniczyłam we mszach świętych odczuwałam je zmysłowo. Byłam podekscytowana, rozumiałam każdy moment, wiedziałam co się dzieje  – czułam bliskość Boga. Drżałam a łzy spływały mi po policzkach. Każda kolejna msza była dla mnie niewyobrażalnym przeżyciem. Prawie cielesnym odczuciem, pełnym wzruszeń i wewnętrznej  radości, harmonii i spokoju. Przez cały ten okres modliłam się też żarliwie, ale czułam, że coś tłamszę w sobie. Coś chciało się wyzwolić, wyjść ze mnie ulecieć. Odważyłam się i zaczęłam modlić się w językach.  Wreszcie po pierwszej modlitwie odczułam ukojenie, spokój tak  jakby wszystkie myśli, które kłębiły mi się przez ten cały czas  uleciały. Wreszcie też przespałam noc.

Teraz szczerze dziękuję  Bogu za łaski, którymi mnie obdarzył. Oddalam mu się i swoje życie, zaufałam Jezusowi. Modlę się też za człowieka, który mnie w dzieciństwie skrzywdził.

A Jezus mówił: „Ojcze, przebacz im, bo nie wiedzą, co czynią”. (Łk 23, 34)

Nie powinniśmy odpłacać tym samym złem za zło. Odwet, zemsta nie naprawią wyrządzonej krzywdy, może to uczynić nasze przebaczenie. Przebaczamy przede wszystkim dla siebie, aby móc normalnie żyć, aby Bóg mógł uzdrawiać nasze zranienia, a nie ze względu na winowajcę. Prawda jest taka, że to my cierpimy wtedy o wiele bardziej niż osoba, której nie wybaczyliśmy. Wybaczamy nie dobro, którego doświadczamy, ale zło, a to zawsze jest trudne. I po ludzku czasem jest niemożliwe, dlatego potrzebna jest modlitwa do Boga o łaskę przebaczenia. W sytuacji gdy ja nie potrafię przebaczyć, Bogu wystarczy decyzja moja, że ja chcę przebaczyć. Problem powstaje wtedy, gdy ktoś nie chce przebaczyć – żyje w nienawiści –zamyka  się na Bożą pomoc.

Niektórzy chcą zapomnieć krzywdy otrzymane, ale zapomnienie nie rozwiązuje naszego problemu tylko przenosi go do podświadomości.  Podświadomość czasami wysyła sygnał lęku, przerażenia do świadomości i nadal cierpimy, tylko nie wiemy dlaczego. Przebaczenie to nie to samo co zapomnienie. Problemy musimy rozwiązywać, a nie o nich zapominać, albo uciekać. Gdy nie przebaczamy, żyjemy w nienawiści, a ona zatruwa nasze życie. Przebaczać powinniśmy zawsze, niezależnie ile razy ktoś nas skrzywdził i czy prosi o przebaczenie czy też nie. Jezus nas poucza:  „Wtedy Piotr zbliżył się do Niego i zapytał: «Panie, ile razy mam przebaczyć, jeśli mój brat wykroczy przeciwko mnie? Czy aż siedem razy?» Jezus mu odrzekł: «Nie mówię ci, że aż siedem razy, lecz aż siedemdziesiąt siedem razy”.(Mt 18, 21 – 22)

                                                           Joanna