Kiedy uświadomiłam sobie, że spodziewam się trzeciego dziecka, miałam mieszane uczucia, ale dziecko przyjęłam. Najbardziej cieszyła się nasza 3,5-letnia córeczka, która od dłuższego czasu chodziła i prosiła o dzidziusia w domu, ponieważ chciała się nim opiekować. Bardzo czekała.

W 12. tygodniu ciąży zrobiłam USG. Lekarz opowiadał, jak pięknie wszystko się rozwija u naszego dzidziusia. Powiedział też, że to będzie dziewczynka. Nie wspomniał tylko o sercu. Nie zwróciłam na to uwagi. Dopiero kiedy z wynikiem poszłam do lekarza prowadzącego ciążę, ten zapytał, co mi powiedziano na USG. I dowiedziałam się, że dziecko może urodzić się z wadą serca, ale można, a nawet trzeba, zrobić badania prenatalne.

Zapytałam, czy to pomoże dziecku. Czy można je leczyć jeszcze przed urodzeniem? Odpowiedział, że nie. To był dla mnie szok. Przez tydzień nie mogłam sobie z tym poradzić. Jak my wychowamy chore dziecko? Mąż był spokojniejszy.

Po tygodniu podjęłam decyzję. Powiedziałam Panu Bogu, że jeżeli dał nam chore dziecko, to pomoże nam je wychować, a skoro wiedziałam, że to jest dziewczynka, więc powinna mieć najlepszą Patronkę, która będzie się nią opiekować, dlatego dostanie na imię Maria. Od tego czasu uspokoiłam się zupełnie i cieszyłam stanem błogosławionym.

Lekarz zlecił badanie USG w I trymestrze, ponieważ miałam 35 lat i znajdowałam się już w grupie podwyższonego ryzyka, jeżeli chodzi o wady dziecka. USG było bardzo dokładne. Dostałam chyba z 6 zdjęć z tego badania. Potem nauczyłam się na nich rozróżniać części ciała dziecka. W diagnozie chodziło o zwiększoną przezierność karku występującą w przypadku wad wrodzonych serca.

Kiedy byłam w 7. miesiącu ciąży, zastanawiałam się, czy poszukać jakiejś kliniki, by tam urodzić i aby dziecko miało lepszą opiekę. Wtedy przeczytałam, że otwierają w Rzeszowie przychodnię, gdzie jest trójwymiarowe USG, i 10 pierwszych mam, które zadzwonią, a są po 7. miesiącu ciąży, będzie mogło za darmo sprawdzić, czy dziecko rozwija się w sposób prawidłowy. Byłam 9. i tam dowiedziałam się, że wszystko w porządku.

Termin porodu miałam wyznaczony na pierwszy tydzień kwietnia. Dwoje starszych dzieci urodziło się po terminie, więc i tym razem tego się spodziewałam. Marysia przyszła na świat 25 marca 2008 roku, w Dzień Zwiastowania Najświętszej Maryi Pannie, Dzień Świętości Życia. Dla mnie do dziś jest to znak, że Maryja wzięła ją pod swoją opiekę i że wystarczy zaufać Bogu.

Marysia jest zdrową, śliczną, radosną dziewczynką i nie wyobrażamy sobie życia w domu bez niej.

Dziękując Bogu, od 4 lat podejmuję 25 marca Duchową Adopcję Dziecka Poczętego, a od dwóch lat razem ze mną podejmuje ją mąż i starsza córka. Chwała Panu!