Świadectwo s. Marii

Przyjechałam na rekolekcje do Polańczyka  po wielu trudnych przeżyciach, mając w sercu chaos. Ufałam, że będzie to czas, w którym Bóg przytuli mnie do swojego serca i uspokoi, pozwoli odpocząć i zregenerować siły. Wielkie było moje zdziwienie, gdy podczas pierwszej modlitwy wstawienniczej usłyszałam od Jezusa, że bardzo pragnie całego mojego serca, ale nie może go wypełnić, bo w tym sercu jest ktoś inny. Jako potwierdzenie otrzymanego proroctwa otworzyłam słowa Pisma Świętego, gdzie było napisane:

„Utrudziłaś się tyloma podróżami, ale nie powiedziałaś: „Dosyć!” Odnalazłaś żywotność twej siły, dlatego nie osłabłaś. Kogo się lękasz i boisz, że Mnie chcesz oszukać? Nie pamiętasz o Mnie, nie dajesz Mi miejsca w twym sercu. Czyż nie tak? Ja milczę i przymykam oczy, a ty się Mnie nie boisz. Objawię Ja twoją sprawiedliwość i twoje uczynki nieużyteczne. Gdy będziesz wołać, niech cię ocalą twe obrzydłe bożki! Ale wiatr je wszystkie rozwieje, wicher je porwie. Kto zaś ucieknie się do Mnie, posiądzie ziemię i odziedziczy moją Świętą Górę” .Iz 57,10nn

Byłam w szoku. Jak Jezus mógł tak do mnie mówić? Przecież przyjechałam potłuczona, a On miał mnie poskładać, a nie jeszcze bardziej rozwalić. Na początku chciałam krzyczeć do Niego, że nie po to się tu zjawiłam, by wyjechać jeszcze w gorszym stanie. „Jak możesz mówić mi, że w moim sercu jest ktoś inny, skoro od kilku miesięcy proszę, by moje serce należało tylko do Ciebie?”

To była dla mnie wielka zagadka. Tym bardziej, że nie wiedziałam o czym Jezus mówi. Gdy wróciłam z modlitwy, zaczęłam się zastanawiać, kto może być w moim sercu? Czy w kimś się zakochałam?  Przyjrzałam się wszystkim relacjom jakie mam, począwszy od kierownika duchowego i nie omijając nawet księdza Marka i księdza Macieja :)))), bo kto wie, może i jakimś dziwnym trafem mogłam się emocjonalnie zaangażować w relacje… Gdy byłam już bardzo zmęczona tym poszukiwaniem, bo ciągle nie widziałam niczego w moim sercu, zadałam Jezusowi pytanie: „Ty mi powiedz Panie, kto jest w moim sercu? Kto to jest tam oprócz Ciebie?” I wtedy usłyszałam głos: „Oddaj mi twojego tatę”. Jednocześnie zobaczyłam w sercu złoty posążek, niby statuetki filmowej nagrody Oskara, na której zaciskam mocno swoje palce. Z mojego serca odezwał się wtedy głos: „Nie oddam Ci mojego poczucia bezpieczeństwa”. Usłyszałam znowu odpowiedź: „Ja nie chcę cię uczynić mocną, ale chcę być dla ciebie Ojcem, który przyjmie twoją słabość”. Moje serce nadal  głośno krzyczało: „Nie! Ja chcę żebyś Ty uleczył wszystkie moje zranienia z dzieciństwa spowodowane brakiem ojca, chcę żebyś wypełnił te wszystkie przestrzenie w których go zabrakło, żebym była silna, bezpieczna, żebym już się nie bała. Masz to zrobić! Takiego Boga potrzebuję!” –  krzyczałam coraz głośniej do Jezusa. Nie mogłam powstrzymać tej agresji. Byłam w szoku, ponieważ pierwszy raz tak mocno krzyczałam i wręcz nakazywałam Bogu, co ma zrobić, w jaki sposób ma wypełnić moje braki… Gdy ten czas modlitwy się skończył, byłam przerażona moją pychą, tym, co wyszło z mojego serca. Byłam też przerażona tym, że z pragnienia poczucia bezpieczeństwa zrobiłam sobie bożka w moim sercu, którego wcale nie było mi łatwo oddać, choć był on o  wiele mniejszy niż Bóg, który chciał to moje serce wypełnić. Bożek był jednak czymś przeze mnie znanym i kontrolowanym, a Bóg który przychodził ze swoją miłością, był tajemnicą. Ponadto łamał moje wyobrażenia o Jego ojcostwie, gdyż wcale nie obiecywał, że będę silna i z uniesionym czołem będę szła przez ten świat, jak to sobie wyobrażałam. Później przyszła skrucha i pragnienie by Pan Bóg zabrał mi tego bożka, bo ja nie byłam w stanie uczynić tego o własnych siłach, własną mocą, choć tego zapragnęłam. W kolejnej modlitwie wyrzekłam się wszystkich bożków, pragnąc otworzyć się tylko na prawdziwego Boga. Pan Bóg jest wierny – usunął tego złotego cielca z mojego serca, podniósł bramę, którą było ono okryte i napełnił mnie Swoją obecnością. Dlatego teraz mogę powiedzieć: Dziękuję Ci Panie za brak ojca w moim życiu. Za to, że ciągle wszystkiego się bałam, uciekałam – bo dzięki tym głębokim ranom Ty mogłeś wypełnić je ponad miarę Swoją łaską. Dziękuję Ci za wszystkie zranienia, za to że szukałam Ciebie w różnych relacjach, bo Ty teraz wypełniłeś te rany Swoją miłością, której nie można porównać z niczym. Dziękuję Ci Boże za to, że pokazałeś mi mój grzech i moje przywiązanie, bo w ten sposób doświadczyłam, że jesteś Panem mojego serca i masz nad tym sercem władzę i nawet wtedy gdy ranisz czynisz to po to, abym uwielbiała Twoje zwycięstwo uzdrowienia. Dziękuję, za to, że w jednej sekundzie uczyniłeś więcej przez Swego Ducha, niż przez miesiące uczynił terapeuta. Dziękuję, bo pozwoliłeś mi doświadczyć tego, że panujesz nad każdą śmiercią w moim życiu, że każda śmierć  jest zapowiedzią zmartwychwstania.

Amen

 

Nie mogłam się powstrzymać, Jemu to się należy, by głosić na dachach :))