Daily Archives: 26 sierpnia 2017

Świadectwo Marty

Godzien jesteś Panie, aby mówić o Twej Chwale. Godzien jesteś Panie, aby mówić o Twej Miłości, która uwalnia, uzdrawia i leczy.

Mam na imię Marta. Mieszkam w okolicy Rzeszowa.17sierpnia tego roku za namową koleżanki, po raz pierwszy w życiu słuchałam transmisji Mszy świętej z modlitwą uwielbienia nadawaną z Polańczyka w Radio Fara. Było słowo poznania, że Pan Jezus uzdrawia osoby z chorób o których nie wiedzą, że na nie chorują. Po tych słowach dziwnie zaczęłam się czuć w okolicy żołądka, jakby ktoś mi coś ugniatał. Zaraz po tym miałam spoczynek w Duchu. Pierwsza myśl jaka była  w  spoczynku, to chęć ucieczki. Nie chciałam dopuścić myśli na temat mojego zdrowia. Po krótkim czasie poddałam się woli Bożej. Usłyszałam słowa, że Pan Jezus uzdrawia mnie z bólów migrenowych i z raka trzustki. Zaraz po spoczynku usiadłam i powtórzyłam mężowi, że Pan Jezus uzdrowił mnie z raka trzustki i z bólów migrenowych. Po tych słowach miałam drugi spoczynek, który był znacznie głębszy. Czułam jakby moje ciało i mózg było pod wpływem silnej narkozy. Usłyszałam słowa, że Pan Jezus uzdrawia mnie z raka mózgu i przywraca mi wzrok. Pan Jezus mówił, że teraz usuwa mi guza, który znajduje się nad prawym uchem, że będzie wychodził w kierunku prawego ucha. Zaczęłam odczuwać ból, a Pan Jezus powtarzał „Jeszcze chwileczkę córeczko, jeszcze chwileczkę wytrzymaj”. Pan Jezus powiedział, że jest to choroba genetyczna po ojcu. Zbyt wcześnie zmarł, żeby na nią zachorować. Miał 39 lat jak umarł, ja wtedy miałam trzy tygodnie. Zapytałam czy brat jest zdrowy. Pan Jezus odpowiedział, że brat wszystko odziedziczył po matce i jest zdrowy. Zapytałam czy moja córka jest zdrowa. Pan Jezus odpowiedział, że wszystko odziedziczyła po mnie, ale że ze wszystkiego ją uzdrowi. Po tych słowach Pan Jezus powiedział, że teraz wyciąga drugiego guza, który jest znacznie większy. Ponownie poczułam ból przesuwający się w kierunku prawego ucha. Pan Jezus ponowne powtarzał słowa „Jeszcze chwileczkę córeczko jeszcze chwileczkę wytrzymaj”. Również usłyszałam słowa, że Pan Jezus uzdrawia mnie z jaskry. Te wszystkie słowa, które Pan Jezus mówił do mojego serca- wszystko wypowiadałam na głos. Mąż, który był obecny przy całej tej sytuacji wszystko słyszał i widział. Pan Jezus obiecał mi, że te choroby nigdy nie wrócą. Również Pan Jezus mi powiedział, że każdego dnia na różańcu powinnam dziękować Matce Maryi za uratowanie mi życia, bo to Ona wyprosiła mi tą łaskę. Następnie Pan Jezus powiedział, że to drugie życie, które mi dał należy do Niego, że ja należę do Niego, że jest Panem mojego życia. Zapytałam: „jak Ci mam dziękować Panie”? Odpowiedział mi Pan Jezus, że moim dziękczynieniem będzie życie Jego Najświętszą Wolą. Dwa dni później zaczęłam wyjątkowo energicznie poruszać się po domu, zaczęłam zaglądać w miejsca, w które od dawna nie zaglądałam, mąż zaczął się pytać, co ja tak szaleje po domu. Natomiast dwa tygodnie później kosiłam z mężem trawę, mamy duży ogród, wymaga to ogromnej pracy. Ja od jakiegoś czasu nic nie robiłam w ogrodzie, bo ciągle byłam słaba, zmęczona. Myślałam ze wynika to z mojego wieku. Gdy kosiłam trawę nagle przytuliłam się do męża i zaczęłam płakać, bo uświadomiłam sobie ze ja tak naprawdę umierałam.  Zaczęłam chwalić Boga, że mogę pracować, ze mogę się zmęczyć, że mogę się ubrudzić wykonując pracę.

Chwale Cię Panie przez Serce Maryi, że mnie uzdrowiłeś, że dałeś mi drugie życie, które należy do Ciebie.

 

 

Świadectwo Gabrieli

Niech będzie pochwalny Jezus Chrystus, mam na imię Gabrysia chciałam się podzielić łaską uzdrowienia, jaką otrzymałam na nabożeństwie z modlitwą o uzdrowienie i uwolnienie w Sanktuarium w Polańczyku.

 

W okresie letnim prawie trzy lata temu, moja szwagierka wybierała się właśnie na tą mszę i zapytała mnie czy nie chciałabym również z nią pojechać. Wtedy tego nie zauważyłam, ale dziś widzę jak moją duszą targały dziwne myśli. Tak wiele było przeciw, małe dziecko 2 letni chłopiec, (któremu przecież ciężko wytrzymać w ciszy i spokoju kilka minut, co dopiero godzina i więcej), sama byłam w drugiej ciąży z córką, mąż, który tego dnia miał wrócić do domu z delegacji, bolący kręgosłup.

 

Dwa miesiące po ślubie uległam wypadkowi samochodowemu. Doznałam urazu kręgosłupa szyjnego. Uraz był na tyle poważny, że nawet po skończonym leczeniu, odbyciu kilku cykli rehabilitacji ból nie dawał w nocy spać. Ranki były ciężkie, szyja bolała, oglądanie telewizji sprawiało wiele dyskomfortu. Dodatkowo jedna ciąża, później następna mocno obciążyły mój kręgosłup.

 

Tego dnia w głowie miałam milion myśli i tysiąc powodów żeby nie jechać, ale jakaś dziwna Siła ciągnęła mnie do tego miejsca. Pomyślałam jadę, dam radę.

Wchodząc do kościoła zobaczyłam jak dużo jest ludzi, pomyślałam trudno przyjdzie mi stać, ktoś zrobił nam miejsce w ławce. Mimo gorąca i swojego błogosławionego stanu czułam się dobrze. Pod koniec mszy wyszłam do ubikacji. Gdy już wróciłam, zaczynały się modlitwy o uzdrowienie. Bardzo pragnęłam wejść, chociaż do przedsionka kościoła.

 

Dodam, iż przyjeżdżając na to nabożeństwo przywiozłam w sercu konkretną intencję a nawet dwie. Prosiłam Pana Boga o to by mój mąż wrócił do domu by znalazł pracę na miejscu i nie wyjeżdżał już w delegacje. Było mi bardzo ciężko samej z dwuletnim chłopcem, wizją zbliżającego się porodu oraz problemami dnia codziennego. Drugą intencję zaniosłam na ręce Mej Królowej. Prosiłam o szczęśliwe rozwiązanie i o zdrowie dla mej córeczki.

 

Już na początku modlitwy usłyszałam dar modlitwy w językach, pierwszy raz doświadczyłam tego osobiście, słyszałam o tym, ale zawsze byłam trochę jak niewierny Tomasz. W tym momencie coś we mnie pękło. Swoje wołanie również zaniosłam do Ducha Świętego prosiłam przyjdź i do mojego serca. Zamknęłam oczy i otworzyłam serce. W tej chwili poczułam jakbym stała na desce, która się waha do przodu i do tyłu. Czułam, że moje ciało jest bardzo ciężkie i że nie mam nad nim żadnej władzy, że coś

ciągnie mnie do ziemi. Bałam się, bo przecież byłam już wysoko w ciąży. Zaufałam Panu Bogu. Jakieś ręce złapały mnie jak upadałam na ziemię. Moje ciało było tak ciężkie, nie byłam w stanie samodzielnie otworzyć nawet powieki. Leżałam na ziemi bezwładnie jedynie ciężkie łzy leciały mi z oczu. Poczułam taki ciepły dotyk wokół mojej szyi, który lekko się zacieśniał by po chwili przejść po kręgosłupie i nogach. Gdy TO wspaniałe ciepło odeszło od mojego ciała, poczułam, że znów mam władzę nad własnym ciałem. Ktoś podał mi rękę pomógł wstać. Nie wiedziałam, co się ze mną dzieje. Nie miałam odwagi wstać, do końca modlitw klęczałam płacząc. Jakaś dobra dusza włożyła mi do ręki obrazek i medalik z wizerunkiem Matki Boskiej. Tej nocy spałam spokojnie a rano nie czułam bólu. To był cud!!

 

Od tamtego dnia mięło prawie trzy lata a ja nie wiem, co to ból szyi. Dodam też, że Zosia urodziła się zdrowa, mąż ma pracę jest z nami w domu. Dziękuję Panu Bogu za to uzdrowienie, Sam doskonale wiedział, czego mi potrzeba. Dostałam wszystko, o co prosiłam a nawet to, o co nie miałam odwagi prosić. Zaufałam. Dziś moja wiara jest inna lepsza. Mimo wielu przeciwności, które nadal są wierzę Panu Bogu i ufam.

 

 

 

Świadectwo Joanny.

Nazywam się Joanna, mam 23 lata. Dzisiaj po wielu latach walki, pragnę dać świadectwo tego, co Pan czynił i nadal czyni w moim , dosłownie, nowym życiu.

Zostałam wychowana w rodzinie chrześcijańskiej jako oczko w głowie rodziców. W rodzinie bardzo często lał się alkohol. Większość rodzeństwa ze strony rodziców miała problem z jego nadużywaniem. Mój tato również. Brakowało mi miłości Ojcowskiej. Miłości matczynej. Myślę, że mój obraz Ojca był bardzo wybrakowany. Z tego też powodu obraz Boga – Ojca był również bardzo zaburzony. Nie widziałam Boga kochającego, a Boga zimnego. Stawiałam sobie sama coraz to wyżej wymagania, zaczęłam szukać akceptacji wśród otoczenia.

W podstawówce, bawiliśmy się w coś w stylu wywoływania duchów.. Na początku gimnazjum, czyli w wieku 13-14 lat pierwszy raz trafiłam do szpitala, z powodu przedawkowania alkoholu. W gimnazjum zaczęło się też maltretowanie mnie, niszczenie moich rzeczy, bicie.. Potem, wpadłam w tak zwaną kulturę emo. Trupie czaszki, amulety, wróżenie z kart, horoskopy itp. Zaczęłam już wtedy palić papierosy. Bóg nie tyle stawał mi się coraz to obcy, ale autentycznie zaczęłam go odrzucać. W szkole średniej zaczęły się pierwsze imprezy, palenie marihuany, picie alkoholu, z czasem do tego stopnia ze na wielu imprezach urywał mi się film. W trakcie nie jednego upojenia alkoholowego byłam wykorzystywana seksualnie. Nie pamiętam, z kim i kiedy straciłam dziewictwo.
Rzucałam się w ramiona mężczyzn, którzy pragnęli jedynie mojego ciała i to na krótka chwilę

Przed studniówką,  wpadłam w anoreksje. Do tego doszła depresja i zaburzenia psychiczne. Kolejno wychodząc z jednego, wpadłam w bulimie. Byłam na leczeniu psychiatrycznym w szpitalu, z którego wydalili mnie po miesiącu z powodu złamania regulaminu. W całym tym okresie przez kilka lat bardzo mocno się okaleczałam. Przeszłam jedną próbę samobójczą.

Początkowo niby zaczęłam wychodzić ze wszystkiego, ale wciąż nienawidziłam siebie.  Przerzuciłam się znów na alkohol. Piłam do tego stopnia, że potrafiłam chodzić dzień w dzień w stanie nietrzeźwym.
Kolejno zaczęło się słuchanie muzyki satanistycznej itp.  Do najgorszych stanów doprowadzałam się w momentach kiedy mama udawała się do kościoła.  Następnie przeszukiwałam internet w celu korzystania z jakiś czarów, zaklęć, księgi i tzw bilbie diabła.
W jeden wieczór byłam już na etapie odczytywania tekstu odnoszącego się do oddania swojego życia szatanowi. Jednak nie byłam w stanie dotrzeć do końca.

Byłam też bardzo dręczona przez złego ducha gdyż stale czułam czyjąś stałą obecność. Czułam jak ktoś się koło mnie kładzie w nocy. Jak ktoś przy mnie się porusza. Słyszałam świsty, charczenia, cieżki oddech, za każdym razem, gdy zostawałam sama.
Były momenty, kiedy upojona alkoholem, nie pamiętałam na następny dzień wielu rzeczy, jak np. wymalowania czymś całych drzwi swojego pokoju znakami satanistycznymi i wyzwiskami.

Byłam wrakiem człowieka. Zresztą, ja nawet nie żyłam.

Pamiętam wieczór, w którym mimo wypicia znacznej ilości alkoholu, przyszłam do mamy i po krótkiej rozmowie wyznałam, że ja to bym chciała porozmawiać z Księdzem Markiem, który pare lat temu był u nas na parafii… przyjechaliśmy do Polańczyka. Myślę, że to był moment kiedy ktoś zaczął mi jasno uświadamiać i pokazywać mi sposób w jaki kocha mnie Bóg. Z jednej strony wydawało mi się, że przyjeżdżam na jakieś rozmowy bo po prostu nikt mnie nie rozumie. Ale Bóg tutaj zaczął już w delikatny sposób mnie przyciągać do siebie., gdyż tak po ludzku, chciałam wracać, bo coś zaczęło zaspokajać tutaj to moje pragnienie miłości.

Wiele rozmów, czy modlitw, które mnie umacniały, kierowały, wspomagały. Często nadal jeszcze jednak wracałam do swoich nawyków, bo wciąż tkwiło we mnie pragnienie bycia w centrum. W końcu, nadszedł taki wielki przełom. Konkretnie był to dzień, kiedy przyjęłam Chrystusa, jako Swojego Pana i Zbawiciela. Moment, w którym oddałam Mu całe swoje życie. Kiedy oficjalnie, z moim „tak”, zaprosiłam Go do swojego życia. To był moment, w którym On powoli, delikatnie i -bardzo subtelnie wziął mnie za rękę, prowadząc drogą ku miłości.
Prowadził mnie cały czas, jednak bardzo często to ja swoim „nie”, wyrywałam Mu się. Bo przecież, kim jest Bóg, aby mnie z tego wyciągnąć? Bo skoro może mnie z tego wyciągnąć to dlaczego do tego wszystkiego dopuścił? On był stale przy mnie. Ja popełniając grzech, stałam się tą, która Go biczowała, czy krzyżowała. A On za każdym razem brał mnie w swoje ramiona, mimo tego co Mu uczyniłam, aby powiedzieć mi, jak bardzo mnie kocha. Jak bardzo cenna dla Niego jestem. Że mimo tego co robiłam, jestem Jego umiłowaną córką, że jestem po prostu Jego.
Spotkałam na swojej drodze Kogoś, kto mimo moich  wad, słabości, mówi, i tak Cię kocham. W niczym nie jesteś gorsza. Jesteś kochana. Jesteś chciana. Jesteś piękna. Bo jesteś moja.

Do Polańczyka przyjeżdżałam na modlitwę wstawienniczą. Wiele więzów, zniewoleń, zostało tutaj przez Pana zerwanych. Stopniowo uwalniał mnie ze wszystkiego. Potem postawił mi kierownika Duchowego, przez którego Bóg zaprosił mnie na msze z modlitwą o uzdrowienie i uwolnienie wewnętrzne, gdzie przygotowywał wszystko z bardzo wielką starannością, każdą chwilę. Ja jednak na początku jeszcze bardzo często upadałam. Wracałam do czegoś. Ale To On był teraz moją mocą, On o mnie walczył nawet kiedy ja się poddawałam,

Potem kiedy Pan tak powoli i delikatnie wyprowadzał mnie z tego wszystkiego, moja mama zachorowała bardzo ciężko. Nie mogła nawet wstawać z łóżka. Przestawała prawie mówić, albo mówiła tak, że ciężko było ją zrozumieć. Pamięć i koordynacja ruchowa zaczęły w dużym stopniu zanikać.
Wiele razy biegałam do Boga z płaczem, bólem i krzykiem, dlaczego? Wiele razy robiłam Mu wyrzuty. Nie dawałam sobie sama rady z tym wszystkim. To był czas kiedy znowu zaczęłam sięgać po alkohol. Ból i żal do Boga przygłuszał moje sumienie. Ale z drugiej strony, potrafiłam pójść do kaplicy, zamknąć się w środku, kiedy nikogo tam nie było i wykrzyczeć Mu wszystko co mnie boli. Z czasem zrozumiałam, że mimo tego co się dzieję, ja z Niego nie zrezygnowałam. Ja wiedziałam, że mimo moich wyrzutów i krzyków, to On jest tym, który jako jedyny mnie rozumie, jest przy mnie, bez względu na to jak się zachowywałam.  .

Dziś rodzice są tutaj ze mną. Mama już prawie sama funkcjonuje. Choroba stała się błogosławieństwem dla naszej rodziny. Tato od 18 lat nie pije alkoholu po podpisaniu krucjaty wyzwolenia.

Dzisiaj, należę do Wspólnoty Odnowy w Duchu Świętym, do Duszpasterstwa Akademickiego. Staram się jak najwięcej świadczyć o Jezusie. Choć wiem, że bardzo ciężko jest mi jeszcze ukochać swój krzyż i przyjąć wszystko z pokorą.  On stale mnie uczy i prowadzi.  Dziś jestem wolna od chorób związanych z odżywaniem, od różnego rodzaju myśli depresyjnych, samobójczych, nękających.  Wolna, od nieczystości seksualnej. Od problemów z alkoholem, jego nadużywaniem. Wolna, od jakichkolwiek związków z praktykowaniem czarów, okultyzmu. Od krzywdzenia siebie. Okaleczania – dodam, że parę tygodni temu podczas mszy, na której nie miałam w ogóle być, Pan dokonał uzdrowienia moich blizn.

Bóg stawia na mojej drodze wspaniałych ludzi, którzy kochają mnie Jego miłością.

Jeżdżę na różnego rodzaju rekolekcje, spotkania modlitewne i kocham.
Jakby mi ktoś parę lat temu powiedział, że będę śpiewać i tańczyć na chwałę Boga, pewnie bym go wyśmiała.

Pan zerwał to wszystko. Oczyścił. To nie znaczy, że to wszystko nie wraca. Pokusy wciąż wracają. Ale dzięki Jezusowi, mam siłę aby z tym walczyć, jestem szczęśliwa, bo jestem córką Króla. A nawet jeżeli jakoś upadnę, to wiem, że On przez to nie zrezygnuje ze mnie. Skoro nie zrezygnował, kiedy grzeszyłam w tak cieżki sposób, to niemożliwe by zrezygnował ze mnie dzisiaj. Czy kiedykolwiek.

Dzisiaj patrzę na siebie i widzę osobę piękną, osobę kochaną, cenną. Patrzę na siebie i wiem, że to Jego miłość pozwoliła mi spojrzeć na siebie Z miłością. Bo nikt, ani nic nie zaspokoi człowieka, jak tylko Bóg. Wiem to, bo ja szukałam szczęścia we wszystkim co oferował mi świat. Szukając coraz to innego sposobu na pozorne szczęście, które jedynie przygłuszało moje pragnienie  Boga. Bo kiedy On przytuli duszę, świat może się walić.

Pragnę też szczerze wyznać, że nie było w moim życiu sytuacji, z której Bóg nie wyciągnął by dobra. Nie ma na tyle trudnej i ciężkiej sytuacji, która potem nie stanie się naszym błogosławieństwem. Nie ma trudności, z którą On sobie nie jest w stanie poradzić. Bo Bóg nie potrafi dawać mało.

Wiem to, bo byłam martwa, potem przyszedł Jezus. Dzisiaj żyję. W Nim i dla Niego.
Pragnę zakończyć to świadectwo słowami proroka Jeremiasz – uwiodłeś mnie Panie, a ja pozwoliłem się uwieść,.

Chwała Panu!!!!!

 

Rekolekcje u Sióstr Michalitek

W dniach od 2 do 10 lipca, nasza Wspólnota prowadziła rekolekcje dla Zgromadzenia Sióstr św. Michała Archanioła w Miejscu Piastowym. Składamy Bogu dziękczynienie za wszelkie łaski i dary tego czasu. Ufamy, że głoszone Słowo wyda obfite owoce.

 

OLYMPUS DIGITAL CAMERA