Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus.

Na początku chcę zaznaczyć, że bardzo się cieszę z możliwości przedstawienia mojego świadectwa za pośrednictwem e-maila. Myśl o złożeniu świadectwa bez końca pojawiała się w mojej głowie, ale równocześnie zawsze były jakieś wymówki by tego nie robić. Dopiero podczas modlitwy wstawienniczej zachęciłeś mnie księże Marku. Gdy już byłam zdecydowana, na spotkaniu 1- piątkowym spotkałam znajomych, pracujących wspólnie z moim mężem. Przestraszyłam się, ponieważ ma On inne podejście do Kościoła i nie akceptuje mojej obecnej postawy. Wiadomość o moim świadectwie, mogłaby mieć przykre konsekwencje dla mnie i pośrednio dla dzieci. Dlatego też umożliwienie przez Księdza złożenia świadectwa drogą elektroniczną bardzo mnie ucieszyła.

Ponadto, chcę opowiedzieć szczerze o przeżyciach bardzo osobistych i na pewno łatwiej jest to zrobić w zaciszu domu, gdyż wtedy można spokojnie powiedzieć to, co czuje się w głębi serca.

Moje świadectwo jest może trochę długie, ale dlatego, że bardzo mi zależy na wiernym przedstawieniu tej historii. Niech będzie ona ostrzeżeniem dla innych przed korzystaniem z nieznanych źródeł leczenia niekonwencjonalnego. Niech ludzie dowiedzą się, że Kościół nie straszy, ale naprawdę leczenie takie udostępnia drogę siłom zła do nas. A jeśli jeszcze trwamy w grzechu ( żyję w związku nie sakramentalnym, ale ta właśnie sytuacja przekonała mnie do konieczności rozwiązania tego problemu) droga ta jest bardzo łatwa. I co jest ważne, że to zło szatańskie uderza w nas najsilniej wtedy, gdy chcemy z nim zerwać, a jeszcze gorzej, gdy myślimy o zwróceniu się do Boga. One nam na to nie pozwalają.

Kilka lat temu w wieku 3 lat zachorowała poważnie moja córeczka. Rozpoczęło się żmudne leczenie i wyjazdy w różne strony Polski do wielu lekarzy z nadzieją, że ktoś w końcu odpowie mi, że można zacząć ją skutecznie leczyć. Niestety w tym wypadku mogła pomóc dopiero operacja przeprowadzona, gdy dziecko przestanie rosnąć. Do tego czasu moja córeczka miała żyć w kalectwie. Nie mogłam się z tym pogodzić. Owszem modliłam się i prosiłam o zdrowie dziecka, ale szczerze mówiąc nie wierzyłam, że to pomoże. Byłam osobą słabej wiary, raczej bojącą się Sprawiedliwego Boga niż ufającą w Jego Miłość do ludzi.

I wtedy osoby z mojej rodziny przyniosły mi adres uzdrowiciela Reiki, opowiadając o jego wielkiej skuteczności w leczeniu najgroźniejszych chorób. Podchodziłam do tego sceptycznie, bo nigdy nie słyszałam takiej nazwy i nie wiedziałam, co to jest. Ale jak nic nie pomaga to chwytamy się wszystkiego, więc pojechałam do niego do Warszawy. Wizyta wyglądała w ten sposób, że po krótkim poszeptaniu czegoś pod nosem przykładał ręce w różne miejsca ciała. Do głowy mi nie przyszło, że może to być niebezpieczne, raczej obawiałam się, że jest to zwykły oszust. Dlatego też dla sprawdzenia czy to działa sama poddałam się dwóm zabiegom. Ponieważ choroba córki na jakiś czas się zatrzymała wiec motywowało mnie to do dalszych wizyt. Tak minął prawie rok. Nadeszła zima i ponieważ dzieci często zapadały na przeziębienia coraz rzadziej tam jeździłam, aż do całkowitego zaprzestania. I wtedy zaczęły się dziać w moim życiu niewytłumaczalne dla mnie rzeczy. Pierwszy raz spotkało mnie to gdy zachorował nasz papież Jan Paweł II. Jego wielkie cierpienie poruszyło mnie głęboko i pragnęłam się za niego modlić. Nagle patrząc na figurę Matki Bożej doznałam strasznie obraźliwych myśli tak, że przerażona przerwałam modlitwę. Myślałam, że to przejdzie, ale to był dopiero początek. Bluźnierstwa nachodzące mnie nie pozwalały mi się modlić, a ponieważ nie chciałam nimi obrażać Pana Boga i Najświętszej Matki Boskiej, więc przestałam się modlić. Nie miałam również spokoju podczas Mszy Św. Wszystko to napełniało mnie przekonaniem, że to moja wina, że jestem zła i Pan Bóg odwróci się ode mnie. Pozostało mi tylko błaganie Boga o pomoc. Czułam silne pragnienie rozmowy z kapłanem, ale nie wiedziałam gdzie znaleźć takiego, który mi uwierzy i pomoże. Równocześnie rozpoczęły się problemy emocjonalne z moją córeczką była wylękniona, nie chciała chodzić do szkoły, zaczęła się silnie jąkać. Ku mojemu szczęściu Pan Bóg wysłuchał moje wołania i sprowadził na moją drogę przyjaciółkę, której kiedyś opowiadałam o moich wyjazdach do Warszawy i ona słysząc o problemach mojego dziecka sama zaproponowała mi umożliwienie, wizyty u kapłana, którym był właśnie ksiądz. Oczywiście zgodziłam się, ale nie ustaliłyśmy dokładnego terminu. I wtedy, pojawiły się dręczenia nocne. Śniły mi się okropne sny, w których główna postacią był Szatan. Były straszne do tego stopnia, że zrywałam się z uczuciem strasznego lęku. Wraz ze mną w tym samym czasie budziła się z płaczem moja córka. Ciężko jest opisać ten stan strachu, aby zrozumiał to ktoś, kto tego nie przeżył. To silne doświadczenie wokół siebie obecności czającego się zła, wręcz namacalne do zwariowania, nieporównywalne z niczym innym, podsuwające myśli samobójcze, które rozwiążą ten problem. Każde cierpienie, które spotyka nas na ziemi z powodu różnych ciężkich przeżyć, potrafimy znieść z pomocą Bożą dzięki modlitwie. Modlitwa daje wielką siłę. Ale gdy odebrana zostaje nam możliwość modlitwy i jeszcze utwierdzani jesteśmy w tym, że to my jesteśmy tak źli, że już nie możemy się modlić to już jest koniec. Nie potrafimy walczyć z tym złem.

Nigdy nie rozumiałam ludzi popełniających samobójstwa, ale teraz wiem, że jeżeli ktoś z takim problemem nie zwróci się do kapłana i nie uzyska pomocy to tego nie wytrzyma. Popełnienie samobójstwa to właśnie to, o co chodzi Szatanowi, samowolne oddanie się w ręce zła odbierające Panu Jezusowi możliwość ratowania nas.

Nadszedł dzień spotkania z księdzem. Jechałam przerażona. Bałam się, że ksiądz pomyśli, że jestem chora psychicznie. Niewiele powiedziałam, bo cały czas płakałam. Ksiądz pomodlił się nade mną. Wyrzekłam się wszelkich praktyk i osób, z   którymi miałam kontakt Ale nawet podczas modlitwy księdza zło cały czas atakowało. Ale wróciłam do domu z wielką wiarą, przede wszystkim w to, że Bóg mnie kocha mimo wszystko i nie zostawi mnie samej, bo skoro wysłuchał moich próśb i skierował moją drogę do księdza to znaczy, że mnie nie zostawi samej.

W modlitwie pomagał mi nałożony przez księdza Szkaplerz Matki Boskiej.

Po tak silnym doświadczeniu zła moje pragnienie Boga i wiara były tak silne jak nigdy w moim życiu.

Na drugim czuwaniu 1-piatkowym, w którym uczestniczyłam modlitwy były jak dla mnie-prośby o uwolnienie od wpływów wróżek, bioenergoterapeutów i innych. Czułam, że to jest mój czas. Ludzie modląc się do Ducha Św. wznosili ręce. Czułam, że muszę zrobić to samo. Wzniosłam ręce i błagałam z wielka wiarą Pana Jezusa o odcięcie od reiki i innych złych praktyk I stało się coś, czego nigdy więcej już nie przeżyłam. Od czubków palców wzniesionych rąk przez całe ciało doznałam uczucia, którego nie potrafię dokładnie opisać, bo nigdy wcześniej czegoś takiego nie doświadczyłam. Ale wiedziałam, że wtedy Pan Jezus uwalniał mnie. Nie wiem skąd po prostu to wiedziałam.

Przede wszystkim odżyła moja wiara, która z roku na rok stawała się coraz słabsza. Zyskałam wielki spokój, jakiego nigdy wcześniej nie zaznałam. Odeszły wszelkie lęki. Wiem, że Pan Jezus bardzo mnie kocha i wszystko, co spotka mnie w moim życiu jest dla mojego dobra.

Chcę zaznaczyć również, że uwolnienie to długi proces. To musi trwać. Szatan tak łatwo nie rezygnuje i ponawia ataki. Ale Pan Jezus dał mi łaskę i siłę do walki, którą muszę toczyć. Wiem, że jest moją tarczą i daje znak w chwilach zwątpienia-„ Ja wiem, że to nie pochodzi od ciebie”. I wtedy nie lękam się. Rozpoczynam modlitwę na nowo bez obaw. Czuję się bezpieczna.

Proces mojego uwolnienia trwa a ja dojrzałam do tego by świadomie powiedzieć Jezu ufam Tobie, zawierzam Ci całe moje życie i chcę żyć by Ci służyć. Bo tylko Ty jesteś moim Panem, który odnalazł mnie, gdy błądziłam w ciemnościach, podałeś mi swoja dłoń i wyprowadziłeś na prostą ścieżkę mimo tego, że nie byłam tego godna.

Dziś dziękuję za wszystko co spotkało mnie i moją rodzinę. Dzięki temu odnalazłam w swoim życiu Boga. Wiem jak wychować dzieci. Nie w kulcie zachodniej cywilizacji, ale w prawdzie o Bogu.

Dziękujcie panu Jezusowi za wszelkie trudy życia, bo one właśnie zbliżają nas do Niego ,wzbogacają wewnętrznie, sprawiają, że jesteśmy godni Jego Miłości.

Miejmy ufność w Panu.